wilczyca wilczyca
kwi
29
2022

Wszystko to co mam to nadzieja, że życie mnie poskleja

Chce krzyczeć z dala, a głos nie działa

Pisz do mnie listy
Srebrem potoków
Na srebrnożółtych kartach pól
Pisz do mnie listy
Górskim poświstem
Napisz mi, droga, kwiatów ból
W chmurnej otchłani, skały płaczą
Na górskiej grani
Słońca krwią
Napisz mi, droga
Napisz mi na nich
Gdzie słońca myśli twoich są

K. K. Baczyński

Mazury pomalowała wiosna! Bezgłośna eksplozja życia owiała świat. Ziemia spływa potokiem soczystej zieleni, drzewa owocowe rozbłysły pachnącymi kwiatami, a słońce to prawdziwy artysta sprawnymi ruchami pędzla kształtujący horyzont na wschodzie i zachodzie. Każdego dnia nieco inaczej!

Dziś tak intensywnie pachniały kwitnące na mojej działce śliwy, że wracając z kolejnych badań skorzystałam z drzemki dziecka i zostawiając je w aucie pod domem spacerowałam między trawami wdychając ten cudowny zapach. Ptaki przynosiły słowa otuchy, a ciepło słońca ogrzewało zziębnięte ramiona. Nieco ośmielona pokusiłam się na połączenie spacer + rozmyślania + książka i aromaterapia. Łzy nie były zaproszone, ale niestety wparowały w tę moją chwilę spokoju z ogromną agresją i frustracją.

Jestem na Mazurach piąty dzień, a mam wrażenie, że wcale się stąd nie ruszałam (ktoś w ogóle zauważył, że mnie nie ma? No właśnie.) Kolejne wizyty u lekarzy (trzymajcie mocno kciuki, bo nie jest dobrze), domowe porządkowanie, głowa pełna myśli, serce nabrzmiałe smutkiem i świat jakby odwrócony do nas plecami. A po drugiej stronie, miałam dzisiaj sympatyczne panie lekarki wykonujące badania, grzeczne dziecko podczas dwugodzinnej jazdy i wytrzymały organizm, spałam moze 4 h z przerwami co chwilę i pobudką o 5 rano (edit: kolejna noc była jeszcze gorsza i to właśnie, gdy zostałam sama z dziećmi. Jak przeczołgam się przez ten dzień bez zapaści ogłoszę jeden z wiekszych sukcesów ostatniego tygodnia). Ponadto pogawędziłam ze znajomą z poprzedniej pracy, dowiadując się, że dobrze, iż tam nie wracam, a w drodze powrotnej z podlaskiego miasta uniknęłam poważnego wypadku (drugi raz w tym tygodniu…). Mam za sobą również ostry bieg po lesie (niemal 15 km Moi Państwo! ), wróciłam do treningów, w miarę możliwości, a nawet przeczytałam jakiś felieton Umberto Eco oraz kilka rozdziałów książki S. Bolton, zaliczyłam spacer nocny z lekką goraczką i rozwiązałam kilka ważnych spraw. Nie pytajcie kiedy i jak, sama nie jestem do końca pewna.

Konkludując można stwierdzić, że tydzień udany, chociaż w sercu osiadło kilka nowych ciężkich kamieni. I nawet wieczorna rozmowa z lubelskim przyjacielem złagodziła smutek jedynie powierzchownie.

Myślę sobie, że czasem tak bardzo się zawodzimy na innych. Jest w nas tak wiele gniewu i egoizmu, pustych słów, a wciąż zbyt mało czułych gestów, poświęcenia, myślenia o drugim człowieku. Będę powtarzać to, jak matrę: Bądźmy dla siebie dobrzy! Wymagajmy od siebie i od innych i dzielmy się sercem, uśmiechem, dobrem, tym co w nas najpiękniejsze.

Dziś chcę Wam również polecić film. Ja wiem, że majówka, trzeba coś z dziećmi zrobić, grila wyszorować, wypadałoby coś zwiedzić, odwiedzić, sfotografować. Ale wiecie przecież, że nie lubię komercji, jeszcze bardziej nie przepadam za tłumami, i sama lubię decydować co, kiedy i z kim zrobię, a nie, bo trzeba, wypada, bo tak robią wszyscy. Powiem Wam, że za żarcie z grilla też nie skoczyłabym w ogień. Wiem wiem, skąd ja się urwałam? 😉

Całym sercem popieram każdą, ciekawą formę spędzania wolnego czasu poza ekranami, a film podrzucam na jakąś deszczową chwilę. Zwierzęta nocy. Skądże znowu, to nie jest film biograficzny (ani tym bardziej przyrodniczy) o pewnej mazurskiej wilczycy. To naprawdę dobra pozycja filmowa. Dużo pięknych obrazów, w których estetyka zestawiana jest w skrajnościach, a już wiemy, że skrajności stanowią moją strukturę: piękno i brzydota, miłość i nienawiść, życie i śmierć, dobro i zło.. Cudowna muzyka A. Korzeniowskiego, wspaniała gra aktorska (uwielbiam smutne spojrzenie obłędnie niebieskich oczu Amy Adams i jej piękne rude włosy) i niedopowiedziane zakończenie, zmuszające widza do snucia różnorodnych teorii. A temat jaki na czasie: życiowe wybory. Czy lepiej wybrać wygodę i luksus w imię rozrastającej się wewnątrz pustki, czy złapać za rękę coś głębszego, co nasyci serce, ale może wiązać się z niestabilnością egzystencji, z ogromnym ryzykiem? Czy jesteśmy skazani na dziedzictwo cech naszych rodziców nawet, gdy ich nie akceptujemy czy mamy szanse uczyć sie na ich błędach? Bezpieczeństwo czy ryzyko? Miłość czy rozsądek? (rozsądna miłość?). Konformizm czy radykalizm? Sztuka życia, sztuka wyborów, sztuka miłości, gdybym miała opisać to hasłami. Zobaczcie, usłyszcie i poczujcie. Naprawdę warto!

A z mężem polecamy serial The Fall. Interesująca pozycja dla miłośników kryminału, psychologii i dramatu w jednym.

I na koniec, jak zwykle będę zachęcać Was do walki o miłość, do odrobiny szaleństwa i ryzyka, dogłębnej obserwacji świata i wsłuchania się w to, co szepcze, gdy pogrąża się w ciszy. Wsłuchajcie się w milczące krzyki serc Waszych i tych, których kochacie (często mam wrażenie, że każdy krzyczy chcąc zostać wysłuchanym, ale niewielu słucha. Strasznie mnie to frustruje bo rodzi mnóstwo niepowodzeń, nieporozumień i zawodów.) Bądźcie szczęśliwi, ale i szczęście dawajcie. I nie zapomnijcie docenić dzisiaj, teraz, które macie. Zdrowia, bezpieczeństwa, miłości i kochanych osób zajmujących sąsiednie miejsca w wagonie Waszego pociągu życia.

Kilka zdjęć z Mazur i utwór z tekstem K. K. Baczyńskiego. Bo w chmurnej otchłani skały płaczą, a kwiaty zgina ból… Spójrzcie na ten wiersz.. Posłuchajcie pięknego wykonania i znajdźcie w nim coś dla siebie (uwielbiam to w poezji). Poczujcie to poruszenie w opuszkach serca…

Udanych majóweczek.

Adieu!