Odbiera oddech
Ciążąc w piersi tonowym kamieniem
Napina struny istnienia
Jedno szarpnięcie
Setki nowych blizn
W oczach mgłą się zjawia
Tak gęstą, że trudno w nich odnaleźć życie
Usta zacina w grobowym milczeniu
Bo każde słowo ma moc
Wznoszenia murów
Nocą przychodzi jak złodziej
Lodowatym chłodem
Wnika w drżące ciało
Wykrada sny
Paraliżuje zmysły
Zabija…
Musisz wrócić!
Odnaleźć właściwą ścieżkę
W meandrach duszy
Ostatni raz zburzyć mury
Wedrzeć się w ciemność
Jej ciemność…
Delikatnym dotykiem ciepłych warg
Zdjąć przekleństwo
I tchnąć życie
W umarłe ze strachu
Serce