wilczyca wilczyca
sie
03
2023

Bzdury

Zdarza się tak, że się kogoś spotyka na skrzyżowaniu życia tylko po to, aby kiedyś znowu się rozejść. To trudne. Puścić wiernego towarzysza podróży samego w niepewność i zgodzić się na samotność. Oddać nieznanemu przyjaciela. Kochanka. Wspólnika w szaleństwie życia. Zostawić za sobą marzenia, plany, wspólny cel. Kołysanie się w rytm deszczu, tańce z wiatrem, piruety w śniegu… Chciałoby się zatrzymać, nie puścić, nie pozwolić. Ale nie da się nikogo trzymać na siłę. Nawet jeśli tą siłą jest subtelna, srebrna nić płynąca prosto z serca, odżywiającą, jak korzenie drzewo. Jeśli nie chce nie zostanie. Jeśli wciąż musi wędrować własną ścieżka, aby dojrzeć, aby znaleźć szczęście, by zrozumieć, nauczyć się naprawiać to, co zepsuł, nauczyć się kochać…. Czasem trzeba długo wędrować, aby dojść do siebie.

Wiedziała, że musi na to pozwolić, bo kocha. Rozwarła palce dłoni, patrzyła jak przecina nić ostrym jak brzytwa słowem i uśmiechała się ze zrozumieniem, chociaż w środku umierała. Nie spuszczała wzroku z oddalającej się postaci. Jej ramiona były opuszczone, głowa dumnie wyprostowana, plecy spokojne, niewzruszone, jak skała.

Nie odwraca się.

Nie odchodzi.

Czeka, aż zniknie za zakrętem, a potem, aż wróci. Czuje łzy w środku serca. Drapią. Żal szarpie nerwy. Już wie, że odszedł na zawsze..
Czeka..
Jeszcze tylko jeden dzień. Jutro ruszy dalej.

Czeka…


Tak trudno pogodzić się z opuszczeniem. Z końcem czegoś, co było obiecane na zawsze. Można tak obiecywać?
To koniec? Tak po prostu? Spadające na życie w pełni ostrze gilotyny. Ciach! Jakby to, co wcześniej, nie istniało. Miraż, który zniknął, gdy na moment przymknęła powieki.

Czas obrasta ścieżkę gęstymi, kolczastymi pnączami chłodnego dystansu. Czy jest jeszcze coś co ich łączy? Poza wspomnieniami pokrytymi gęstą mgłą głodu bliskości?

Czeka…

Ile jeszcze to będzie trwało? Nieśmiałe zerknięcia w tamtą stronę, szukanie ukochanej twarzy, przeglądanie albumu myślowych fotografii? Ile jeszcze dni będzie łudziła się, że ma w sobie odwagę i siłę, aby wrócić? Że wszystko jeszcze można naprawić, wystarczy tylko chcieć. Przecież chcieć to móc.

Pustka…

Cisza…

Nieutulony ból…

Któregoś dnia podniosła ciężką głowę i nie dostrzegła już tamtej ścieżki. Zarośnięta niezdarnie, jak postrzępiona rana serca, nosiła blizny, świadectwo istnienia. Ból wspomnień. W powietrzu unoszą się strzępki zapachu jego skóry, czuje pogłos łaskotania w brzuchu, gdy szeptał jej coś wprost do ucha, wilgoć pocałunku na spierzchniętych wargach. Może to nie on? Może to deszcz? Może resztki jej własnych łez?

Wzięła głęboki wdech, jakby tym łapczywym haustem powietrza wietrzyła mieszkanie serca pozbawiając go drobinek niegdysiejszej obecności. Jeszcze raz z rozżaleniem spojrzała w stronę, w którą była pewna, że go puściła, nie przeczuwając, iż widzi, go po raz ostatni. Czy była naiwna? Czy powinna podejrzewać miłość, która miała być na wieki, o zdradę i opuszczenie?

Jesteś gotowa?

Czas się pożegnać. Ruszyła własną drogą z nadzieją, której nie chce, ale która tam jest, pośrodku wydrążonego serca. Może jeszcze ją znajdzie. Może nie pozwoli jej odejść.. Może wróci..

Zapada noc, gdy stąpając delikatnie po żwirowych kamieniach, idzie. Odgłosy stworzeń żyjących w ciemności brzmią, jak akompaniament do słów nucących w duszy jego głosem: Umiem kochać na odległość, romantycznie, po swojemu.

Uśmiecha się i ten uśmiech w zapadającym mroku wygląda szaleńczo. Przyspiesza kroku. Nie wie, czy jest bardziej zła czy zawiedziona, ale chce uciec, jak najdalej od wspomnień i od tej pieprzonej bzdury o romantycznej miłości.