Cisza….
Nawet wiatr spał między konarami drzew. Nie szumiał, nie nucił kołysanek tym, którzy nie mogli zasnąć. Był zmęczony. Wtulił ociężałą głowę między zielone liście sierpniowej nocy. Mroczne obłoki spływały potokiem w kątach szarego nieba. Ta noc była spokojna, milcząca, senna.
Ale nie dlatego nie spała.
Uwięziona między myślami wilgotną mgłą spływającymi po jej bladych policzkach.
Walczyła. Mężnie próbowała skontrować atak, upchnąć te wszystkie kąsające serce wspomnienia między źdźbła trawy gęsto wyrastającej z czarnej ziemi. Odgonić. Usunąć. Zakończyć.
Ale życie wdzierało się w nią krzykiem nocnych ptaków, falowało ciszą. Pulsowało pod rozpaloną skórą.
Chciałaby upaść w ciemność….
Gdyby tak mogła usunąć z siebie fakt jego istnienia. Czy byłaby lepsza? Czy bardziej pusta?
Dziś wtapiała się w noc jak dogorywająca świeczka..
Tęsknota łaskotała ją w stopy, wilgotnym językiem znacząc drogę ku górom…
Dlaczego jej usta były tak spierzchnięte? Skąd to pragnienie ciepła jego szorstkich pocałunków?
Był tak daleko..
Stali się tak odlegli. Może dlatego nie spała. Każda kolejna noc rozrastała się między nimi, rozpychała ich na dwa przeciwległe bieguny. Każda noc zbliżała ich do końca, okrywając mrokiem najjaśniejsze chwile miłości.
Był za daleko. Nie pamiętała dotyku jego ciepłej skóry, drżących słów wyznania, jego smaku na języku… Nie chciała myśleć, ale w jej umyśle panował swoisty mikroklimat raczący ją właśnie huraganem wątpliwości. Jest za daleko. A może nigdy nie był blisko?
Przestała się dla niego liczyć. Słyszała jego głuche, nasycone pogardą: Nie istniejesz!
Nie istniał.
Próbowała przekonać własne serce, że sens umarł dawno temu. Po co zatem wnika w nią krwawym ostrzem głupiej nadziei?
Dać mu odejść.
Odejdź.
Nie bądź.
Po co istniałeś?
Życie to wypadkowa zdarzeń. Był zdarzeniem… wypadkiem serca, krótkim marzeniem sennym, który okazał się koszmarem. Spadła. Żyje, chociaż poturbowana, uszczerbiona i zniekształcona na zawsze.
Każdy kto pojawia się w naszym życiu jest słuszny i potrzebny.
Nikt w naszym życiu nie jest zbytecznym?
Naprawdę?
W nieruchomej ciszy letniej nocy gdzieś głęboko w niej, w samym środku opustoszałej pieczary pulsowało życie. Czy to źle, że kochało? Dlaczego więc, zamiast bezpieczeństwa i radości przynosiło cierpienie oraz samotność.
Błędy się zdarzają nawet w miłości, ale nie takie. Stworzyć miłość i uciec.
Musi pozwolić mu odejść, przekonać własne serce, że nie ma wyjścia. Musi odpuścić. Dać mu odejść. Musi przestać kochać. Tylko to nie jest takie proste. Ono nigdy nie chciało jej słuchać.
To jej dziurawe, grupie serce.