Czasami pustka przychodzi słońcem
Rozświetla twarze gdy w środku ciemność
Zimne promienie parzą gorącem
Cząsteczki smutku spalają w jedno
Czasem samotność zlatuje kluczem
Przecina niebo dni świstem skrzydeł
Gdy nikt nie widzi nadgryza duszę
Blizny zamyka w zamku straszydeł
Czasami smutek dzieje się w ciszy
Pośród melodii rodzącej życie
Opada w sercu gdy nikt nie słyszy
Topi nadzieję w sensu niebycie
A życie czasem w śmierć jest wtulone
Chociaż krew w żyłach pulsuje
Zdławione myśli, drgania stłumione
Byt który niewiele czuje
Często mnie nie ma chociaż istnieje
Błądzę śladami przeszłości
Zło ludzi w moich kościach się dzieje
Nie ma dla mnie miłości
W morskim bursztynie cała tężeje
Ja – martwy odpad ludzkości