wilczyca wilczyca
lut
02
2024

Czwarta nad ranem

Serce twarda skała
Spękana czasem
Skruszała
Ostrze bólu tnie chropowatą skórę
Wilgotność rozpaczy spływa
W dół jej zbrukanego ciała

Kochanie
Co się z nami stało?
Mieliśmy siebie w smutku i radości
Coś się dziś zerwało

Głuchy, twardy ból

Nicości

Pośród nocnej mgły
Uśpionych oddechów
Która wypełnia zimne pokoje
Tańczą zjawy snu
Puste miejsce przy nocnym stole
Pościel myśli skłębiona
Jedno jest zamiast dwoje

To ona
W przeszłości kącie
W grzęzawisku jutra
Jej drobna postać skulona
Rozpada się w głuchej ciszy
Miliony luster
W każdym gorzka łza iskrzy
Do świtu tak niedaleko
A wojna ciągle w piersi grzmi
Strach, niepewność, zło
Pandory skrytki uniesione wieko

Za późno

Co robimy źle?
Mury nam rosną w ramionach
Kochaliśmy się
A dziś jesteś jakby stracona

Światło rośnie nad horyzontem rozpaczy
Całuje zmarszczki na do widzenia
Osusza poranną rosę
W brzemienne powieki wtuloną
To bez znaczenia
Jest już skończona

Nie śmieją się jej oczy
W których cały świat był
I szczęście
Mrok w nich dostojnie kroczy
Obwieszczając zwycięzcę

Kochanie
Co się z nami stało?
Widzę twoje cierpienie to nasze cierpienie
Serce twoje w moich dłoniach
Ustało
Przecież się kochaliśmy

Kochaliśmy?

Tak. Ale nam się odechciało