wilczyca wilczyca
sie
04
2021

Dźwięki są jak pajęczyna, oblane światłem gwiazd i utkane ze szkła

Widziała to, czego nikt inny nie mógł dostrzec, słyszała dźwięki niemożliwe do słyszenia, czuła zapachy jakich doprawdy nikt nie czuł

Najbardziej przerażającym dźwiękiem na świecie było bicie jej własnego serca

Chyba się uzależniłam albo zwyczajnie nie umiem się z Wami rozstać na dłużej.
Dzisiaj o dźwiękach.
Kroczę ostatnimi godzinami lipca i w tej wędrówce towarzyszy mi niezwykły, co wieczorny koncert świerszczy, szum drzew, szelest traw i cichy rytm moich kroków.
W oddali słyszę dźwięk wydawany przez lokomotywę pociągu, a wiatr niesie w moją stronę echo rozmów (i zapachów) prowadzonych przy grillach i ogniskach na okolicznych ogródkach działkowych. I to wszystko to rytmiczne brzmienie lata.

Radość też niesie ze sobą swoje okrzyki, salwy śmiechu, głośne trzepotanie serca, szum płynącej w żyłach krwi. A miłość? Ona brzmi długimi spojrzeniami, elektryzowaniem zbliżonych do siebie ramion, szelestem dłoni delikatnie wodzącej po zagłębieniach skóry. Miłość to mruczenie palców wplatanych w pasma rozrzuconych włosów, to cichy wybuch dotykających się warg. Rozbrzmiewa po przestrzeni współobecności rozmową i milczeniem, bezpieczeństwem i obecnością. Muzyką zrozumienia, w której nie brakuje dysonansów.

Odgłosy spokoju, wypoczynku, ciepła, ucztowania, przebywania z kochanymi ludźmi. Odgłosy radości i pełni życia.

A jak brzmi samotność? Czy jest głuchym milczeniem, wdzierajacym się w ciało bólem i przerażeniem? Czy pośród niej słychać skrzypienie nieoliwionych drzwi serca? Cichy chrobot rdzy przegryzającej duszę? A może głuchy trzask kolan opadających na ziemię tuż obok delikatnych pluśnięć kolejnych łez?

Czasem samotność to ledwo słyszalne zgrzytnięcie zębami w udawanym uśmiechu pośród radości innych. To strzelenie stawów zbyt napiętego ciała, tężejącego w pozycji gotowej do odparcia ataku. To dźwięk ocierających się o siebie głazów w piersi, gdy wszystko wokół wydaje się tak proste i pełne życia. Pulsowanie ciemności pośród wszechpanującego światła neonów, blasku uśmiechów, promieni sukcesów świata, do którego nagle przestało się pasować.

I te jasne dźwięki dochodzą jakby zza szyby, podczas gdy ciemne jeszcze długo roznoszą się echem wibrując w powietrzu, jak stado szerszeni. Co jakiś czas, któryś odbije się od szkła i wbije głęboko w istnienie trujące żądło wtłaczając w nie jad palący żywym ogniem.

Samotność, prawdziwa samotność, jest niezwykle okrutna i przynosi ogromne spustoszenie każdej duszy.

Jednak dźwięki zza szklanej bariery, w którą wrzuciła nas rozpacz, zdrada, zawód, wstyd, rozczarowanie i inne życiowe podcięcie nóg prowadzące do rychłego upadku mogą być głosem nadziei. Tak jak klangor żurawi szykujących się do odlotu w sierpniu smutnie przypomina o powoli zbliżającym się końcu lata, ale też pozostawia nadzieję, z którą wrócą do nas na początku wiosny.

Samotność nie musi być wieczna. Czasem wystarczy wybić małe okienko w szklanej klatce, wyrwę w grubym murze, który postawił przed nami okrutny los i pozwolić światłu dźwięków wejść do środka. Czasem tę wyrwę musi zrobić ktoś z zewnątrz, aby wypuścić z niej stado szerszeni, a potem otoczyć nas ramieniem bezpieczeństwa i pociągnąć za sobą ku światu.

Samotność jest dobra, o ile nie staje się stylem życia. O ile daje nam przestrzeń do lepszego zrozumienia siebie, drugiego człowieka i świata. Ale kiedy zamyka nas w szklanej klatce, czy stawia przed nami wysoki mur staje się groźna, władcza i destrukcyjna.

A jaki dźwięk wydaje Twoje istnienie? Jaką melodię wyszarpują struny Twego serca? Jak mówi do Ciebie Twoja dusza? Słyszysz radosne unisono na tle wyciszających się tonów echa przeszłych zdarzeń czy fortissimo rozpaczy i gniewu zagłusza radosne odgłosy przejrzewającego lata?

Kończąc ten wpis jestem już kilka dni w głąb sierpnia, siedzę pod daszkiem i wpatruję się w mocno jesienny widok napawający nostalgią. Wsłuchana w werble kropel deszczu wystukujące rytm na otoczeniu mam nadzieję, że za ścianą deszczowych dni czeka na mnie jeszcze kilka pięknych spacerów po lesie i chwil słońca odbijających się od tafli jeziora, błądzących na mojej skorze i igrajacych między kosmykami moich włosów.

Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze w letnim kolorycie, pośród radosnych odgłosów dojrzałego lata, ukrywając się w cieniu jabłoni, krocząc spokojnie pośród trzaskających pod stopami gałązek runa leśnego albo wsłuchując się w uspokajający szum jeziornej trzciny, pośród której kaczki tulą się do siebie w intymnym geście miłości.

Tradycyjnie kilka słonecznych zdjęć oraz utwór. Pamiętajcie, że nie ma światła bez ciemności, radości bez wyrzeczeń, miłości bez cierpienia i poświęcenia i bezpieczeństwa bez strachu. A samotność często współistnieje z więzią, relacją, wspólnotą.

Niech w Waszych życiach nie zabraknie kogoś, kto poda Wam rękę czyniąc Wasz świat bezpiecznym. W kim znajdziecie wszystko.

Adieu!

https://youtu.be/If2ThsN6Ne8