wilczyca wilczyca
mar
18
2022

Gdy ktoś pozwoli się oswoić, ryzykuje, że skończy się to płaczem

Kiedy wejrzysz w otchłań, otchłań wejrzy również w Ciebie

Słuchaj Mała
Musisz grać w to tak jak grałaś
Cały czas być sobą ważyć każde słowo
I tak jak rzeka płynąć na przód i nie czekać
Starać się uwierzyć w to że trzeba przeżyć

Hop, hop

Echo niesie w Waszą stronę moje ciche skomlenie, dobrodusznie wzmacniając je tak, abyście mogli cokolwiek usłyszeć. Od ostatniego wpisu minęły niemal 3 tygodnie, a ja czując, jakbym przepłynęła setki mil, mogę Wam napisać jedynie i aż: żyję..

Żyję.. Każdego ranka wynurzam się z nie zawsze spokojnej kryjówki snów i rzucam się na wodę desperacko machając odnóżami, aby nie utonąć całkowicie.

Żyję.. Funkcjonuję, pracuję, wypełniam obowiązki, planuję, reorganizuję, poruszam się, oddycham…

Żyję.. Od świtu do zachodu słońca, które ostatnio tworzy romantyczną scenerię, nad moją częścią horyzontu. Żyję od rana do nocy przychodzącej z częściowym rozluźnieniem napiętych mięśni, z bolesnym biciem serca, skurczami brzucha, niemym krzykiem w gardle albo odcięciem prądu w działających w niezwykłym przyspieszeniu neuronach.

Żyję..

Znacie ten stan, w którym dusza jest tak obolała, że zdaje się mieć iskrę jedynie na utrzymanie egzystencji? Gdy wydaje się, że już w nic nie wierzycie, Wasze serce niczego nie pragnie, a umysł skupia się jedynie na tu i teraz? Idziesz przez huragan, jakby to nie był jeden z największych żywiołów, kroczysz twardo bosymi stopami po lawie, jakby nie topiła ci skóry, płaczesz mocno i cicho, jakby łzy nie paliły oczu niczym kwas… Nie dlatego, że nie czujesz, ale dlatego, że jesteś już tak zmęczony, a jednocześnie tak oswojony z bólem, z którym niemal się zjednoczyłeś, że jakby jest Ci wszystko jedno… Bo kroczysz ku śmierci.

To nie jest dobry stan..

Ale jeśli tylko idziesz dalej – jest dla Ciebie nadzieja. Jeśli nie tkwisz udręczony na kolanach, dotykając głową ziemi i biernie pozwalając kolejnym oderwanym skałom istnienia przygniatać Ci barki, zasypywać Cię żywcem w grobie rozpaczy i bezsilności – masz jeszcze szansę. Jeżeli raz za razem podnosisz nogi z głośnym mlaśnięciem grząskiego błota otchłani, by przesunąć się o kilka milimetrów naprzód – jeszcze nie przegrałeś!

Bo wierzysz, że gdzieś tam przed Tobą czeka coś lepszego. Że gdy dojdziesz za ten górzysty zakręt odsłoni się przed Tobą ogród wytchnienia, a słońce przywita Cię nadzieją, z otwartymi ramionami. Bo wiesz, że żadne zło nie trwa wiecznie, trzeba tylko odpowiednio wybrać i za żadne skarby świata się nie poddawać. Bierność i beznadzieja to potwory głębokiego mroku. Bo kochasz i to Twoja największa siła! Miłość jest Twoją tajemną bronią, której nikt nie może pokonać. Bo jeśli kochasz, jest szansa, że ktoś kocha Ciebie i mu na Tobie zależy. A jeżeli jest taka nadzieja, to już nie walczysz sam i bez celu..

Fazy rezygnacji i bezsilności przeplatają się u mnie z obojętnością i brakiem wiary w niemal każde usłyszane słowo, zapewnienie, w człowieka. Moja obolała dusza wściekle woła o światło, o odpoczynek w promiennym ogrodzie miłości oraz bezpieczeństwa, pachnącym dzikim bzem, konwaliami i goździkami przytulonymi do mięty i lawendy. Najpierw jednak musi przedrzeć się przez gęstwiny.

Gdzieś w tym murze przedłużającej się nocy polarnej jest maleńki wyłom, wielkości główki od szpilki, przez który wdziera się światło i drąży. Powoli, ale skutecznie, by w końcu się przebić i przywrócić mnie do prawidłowego rytmu istnienia. To tylko kolejny etap wędrówki.. Ciemny, przedłużający się tunel wydrążony w głębokiej skale..

Chciałam napisać o podróżach, ale wszystkie musiałam odwołać, a te w przyszłym tygodniu rysują się pod znakiem stresu w związku z prawniczymi i rehabilitacyjnymi zmaganiami. Zatem z podróżami musimy zaczekać, są planowane.

Na razie zbieram siły na życie..

Dziś jeszcze kroczę po ciemnej dolinie, już nieco mniej oszołomiona, już trochę wyżej niż na kolanach, ale wciąż zasypiam, jakbym spadała. Widzę, jak zamyka się nade mną powierzchnia wody, a otchłań wciąga mnie na dno. Zasypiam i wiem, że gdy się obudzę będę istnieć dalej, i zrobię cholera wszystko, aby było to coś więcej niż marna egzystencja złamanego człowieka.

Zostawiam Wam kilka pięknych zdjęć przesyconych wiosenną nadzieją. Zobaczcie te klucze gęsi, piękne zachody słońca, nasycone błękitem mazurskie niebo i pomyślcie o mnie ciepło..

Adieu!