wilczyca wilczyca
mar
01
2023

Grzesznica

Samotne drzewo jesienią, w porannej mgle.

Wbiła białe zęby w soczystość grzechu
Wsłuchując się w wibracje nieziemskiego ciała
Gorąco jego syczącego oddechu
Paliło kark, drapało w szyję, nic nie widziała
Kiedy wyciągała dłoń w stronę zła

Wspinał się językiem po miękkich pagórkach tajemnej płodności
Po jej cudownym obliczu spływała łza
Wciągał ją w próżnię istnienia, w rozkosz nicości
Nigdy wcześniej nie kosztowała zła
Jak więc miała go szukać w miłości?

Na jej podbrzuszu złożył ofiarę z ust rozpalonych
Wcałował w nią kruche obietnice
W delikatne skrzydła niewinności rozchylone
Wtłoczył tymczasowe życie

I grzech i samotność i cierpienie
Ale o tym jeszcze nie wiedziała
Gdy próbując opanować żądzy drżenie
Nadzieję świata w ogniu rozkoszy składała

I kiedy rozdarł ostatnią cienką warstwę cnotliwości
Podał jej liść figowy żeby się ukryła
Ciepły sok spływał jej po brodzie i po udach gdy usłyszała
Że tym jednym aktem oddania i czystej namiętności
Wszystko zniszczyła
Zgrzeszyła!
Bo kochała..