Kolejny świt nadciąga jesienią
Nie byłam na to gotowa
Szarością zionie istnień brzemię
Strzelają ze mnie słowa
Maluję nimi smutek ciszy
Upycham w pustkę bycia
Może ktoś je kiedyś usłyszy
Nierówne tętno życia
Czy pod kolorem opadłych liści
Odnajdę wreszcie spokój
I jesień ciebie mi wymyśli
Postawi przy mym boku
Czy splącze serca pajęczyną
Otuli palców drżenia
Stanę się duszy twej sprawczynią
Przyniosę ci natchnienie?
Jesień wszystko zmienia