Trudno razem wstać, ale trudniej żyć, kiedy musisz walczyć sam
Ty co za nic garść marzeń mych masz
Za nic masz
Tak krótko trwa życie moje
Ty co dni w rok nie zliczasz czy wiesz
Czy ty wiesz
Co to jest strach u schyłku dnia
Ahoj!
Macham do Was z kawką w ręku i książą na kolanach, siedząc na schodach przed domem i strasząc wszystkie koty w okolicy. Przycupnęłam tu tylko na moment, w przerwie między niedzielnym życiem a codziennym szaleństwem Pazurów. Stara Pazurzyca, jak zwykle w formie, chociaż ze stanem podgorączkowym, a chyba z rok żadnego nie miałam. Ale co tam. To na pewno mnie nie zabije, a istnieje prawdopodobieństwo, że nieco wzmocni;) Chyba zeszła ze mnie część trzymającego ostatnie tygodnie napięcia, bo zaatakowało mnie małe kombo, ale nie ma tragedii. Zapewne, gdy opublikuje ten post już będzie po wszystkim:)
Nie wiem, jak Wy, ale ja nie mogę ogarnąć, że jesteśmy już w drugiej części czerwca. Jest taka kategoria zaburzeń świadomości, do której zalicza się m.in. dezorientację. Zaburzenie orientacji w czasie i/lub przestrzeni. Coraz częściej myślę, że wszystkie zaburzenia czasu, jego upływu, interpretacji dotyczą właśnie mnie. Pocieszające, że to nie tylko moje odczucia. Ostatnio zbierałam wywiad wśród kilku ludzi, w tym rodziców, z którymi zgodnie stwierdziliśmy, że dzieci są najlepszym świadectwem tego, jak czas przed nami ucieka i goni. Jakby walczył w maratonie życia, a przecież na mecie czeka starość i śmierć, więc po co tak się spieszyć?
Ale ja dziś nie o tym i na krótko. Lecę zaraz kończyć obiad i zdać ostatni egzamin w tej sesji (Edit: Sesja zdana i to baaardzo dobrze! Wszystko zaliczone na 5 z plusem. Nie wiedziałam, że można mieć ocenę celującą na studiach, ale to miłe:D). Mam dla Was niezwykłą polecajkę. Cudowne miejsce na popołudnie z rodziną lub przyjaciółmi albo na przykład w obu tych towarzystwach. Ja wędrowałam tym szlakiem z jedną odnogą serca, głównie na rękach u mamy, oraz z przyjaciółką i jej dziećmi. Spędziłam wspaniałe popołudnie, a zapowiadało się naprawdę niemiło, bo tym razem ludzie, którzy powinni wykazać się profesjonalizmem, zawiedli na całej linii. Ale to kolejny przykład, że „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Bardzo się cieszę, że zobaczyłam to miejsce, przetuptałam ze słodkim nieśpiącym od rana bagażem w ramionach, jakieś pięć kilometrów, a potem zjadłam obiad w towarzystwie małżeństwa, które uwielbiam. Dzięki temu ten krótki wyjazd na Podlasie nie poszedł na marne.
A zatem zapraszam Was nad Zalew Czapielówka w Czarnej Białostockiej. Piękna miejscówka z plażą do pływania, drzewami, pod którymi można ukryć się przed słońcem np. grillując i szlakiem turystycznym wiodącym przez magiczne miejsca.
Zalew miał być stawem wybudowanym głównie z powodu braków wody. Tamę zaplanowano na rzece Czapielówka w miejscu kładki łączącej dwie miejscowości Czarną Białostocką i Czarną Wieś Kościelną. Budowa zbiornika trwała prawie 10 lat pochłaniając mnóstwo środków finansowych, jak również wymagała znacznego zaangażowania mieszkańców, nadleśnictwa oraz wojska, które wybudowało pomost.
W 2004 r. wyremontowano pomost i do 2016 r. wykorzystywany był w celach rekreacyjnych, wędkarskich oraz organizacji imprez kulturalnych.
W 2022 r. (jak widzicie to świeżutkie przedsięwzięcie) z pomocą dofinansowania powstał pomost spacerowy z drewnianym deszczochronem w sektorze sceny, połączony trapem przejściowym z pomostem pływającym w obrębie miejsca przeznaczonego do kąpieli oraz trzy pływające pomosty wędkarskie połączone z brzegiem trapami dojściowymi. Ponadto dookoła Zalewu Czapielówka powstały ścieżki rowerowe, miejsca postojowe, ciągi pieszo-jezdne, wieża widokowa, place z miejscami do odpoczynku, kładki drewniane, miejsca na ogniska, sanitariaty. Całość uzupełniono małą architekturą, tablicami edukacyjnymi, organizacją ruchu i wytyczeniem tras pieszo-rowerowych (więcej, plus kilka ładnych starych zdjęć tutaj).
Zalew Czapielówka to naprawdę urokliwe miejsce znajdujące się w Puszczy Knyszyńskiej. Jest tu wszystko, co potrzebne do odpoczynku i naładowania akumulatorów. Z resztą sami zobaczcie. Zostawiam Wam kilka ładnych zdjęć.
Łapcie również moje nowe odkrycie muzyczne. Jak nie lubię większości współczesnych interpretacji starych utworów, tak ten pokochałam. Teledysk codowny, taniec na łące, para w tle zachodzącego słońca i ostatni kadr artystów wśród kwiatów. A w ich śpiewie jest coś mrocznego, nieprzewidywalnego, groźba przemijającego czasu, starości, końca wszystkiego. Gdy się tego słucha coś drży w sercu, ściska w brzuchu i przekręca w duszy jakiś przełącznik. Posłuchajcie i przeżyjcie.
I koniecznie pójdzcie na spacer nad Zalew Czapielówka.
A póki co przesyłam moc pozytywnych wibracji, którymi odganiam choróbska i negatywne fale. Bądźcie szczęśliwi i kochani. I łapcie chwile, nie marnujcie ani minuty, bo czas bywa odczuwany w różny sposób, ale nigdy nie robi sobie odpoczynków. Samych dobrości!
Adieu!