wilczyca wilczyca
sie
30
2022

Kiedy robisz rzeczy z głębi swojej duszy, czujesz, jak rzeka porusza się w tobie radością

Czy potrafisz odróżnić deszcz od moich łez? Odgadnąć smutek, kiedy twarz uśmiecha się?

Chyba czas już wstać.
Zamknąć drzwi,
Zniknąć we mgle.
Ty nie starasz się zatrzymać mnie.
No tak, taka właśnie była ta cała nasza przyjaźń

Mazury, Mazury….

Jesień otuliła moją krainę gęstym kocem chmur, z których sączą się smutne krople, niczym łzy z tęskniącego serca. Mimozy kołysane ostrzejszym wiatrem tańczą swój pożegnalno powitalny taniec, ptaki poruszają temat podróży na swych sejmikach w koronach drzew, a słońce zachodzi zbyt wcześnie…

Wróciłam na Mazury i ten mój powrót zbiegł się z napadem melancholijnej jesieni (nie żebym zwolniła przy tym, gdybyście widzieli mnie w poniedziałek – huragan Pazur!). Moje spacery o zachodzie słońca, zamieniły się w wędrowanie po ciemności, a chociaż lubię ciemność, lubiłam też wdychać głęboko w płuca resztki promieni letniego słońca iskrzących wśród zielonych pasm polnej trawy niczym między rozrzuconymi włosami ukochanej. Wczoraj z powodu mroku nie mogłam iść w las, bo gdy jak niemal codzień wyrwałam sie z domu ok. 20:00, słońce rzucało ostatnie promienie zza ciemnej linii horyzontu, ledwo oświetlając czarne dziury kałuż w ziemi, a w wysokiej kukurydzy po jednej i w nieco niższej trawie po drugiej stronie mojej polnej dróżki coś chrumkało i szeleściło złowrogo, więc musiałam zawrócić i trzymać się z pozoru bezpieczniejszych ogródków działkowych.

Przyfrunęłam z Lubelszczyzny niosąc ze sobą jesienny wiatr i pierwsze złote liście we włosach, ręce pełne jabłek oraz serce pełne miłości i tęsknoty za latem, które odchodzi zbyt wcześnie. Ale dziś zabieram Was jeszcze raz nad morze, w sam środek wakacji! Chodźcie z nami do Świnoujścia. To już przedostatni odcinek naszej morskiej żeglugi, ale za to jaki słoneczny! Zapraszam!

Na początek latarnia morska w Świnoujściu. Jak zobaczycie na zdjęciach tego dnia nie tylko my wpadliśmy na pomysł, aby wspiąć się po tych 308 schodach w górę. A muszę przyznać, że w tej podróży zawsze trafialiśmy w najlepszy moment, jeśli chodzi o tłumy: albo wracały albo nadciągały, gdy my wracaliśmy. Tak było i tym razem, swoje odstaliśmy w kolejce, ale szybko się kurczyła, a gdy schodziliśny była już co najmniej dwa razy dłuższa.

Zatem latarnia morska w Świnoujściu. Uznana jest za najwyższą latarnię na polskim wybrzeżu Morza Bałtyckiego i w jego basenie, ma 67,7 m, a wysokość światła osiąga 65 m n. p. m. Zbudowana z cegły w 1857 r. ze względu na trudne warunki nawigacyjne na Odrze, na południe od Świnoujścia, oprócz światła białego emituje także światło czerwone. W 1902-1903 r. podczas kapitalnego remontu zmieniono kształt wieży z ośmiokątnego na okrągły.

W wyniku II wojny światowej oraz zapylenia atmosfery chemikaliami przeładowywanymi na statki w otaczającym porcie latarnia wymagała ponownego remontu, który wykonano w 1998-2000 r. To właśnie w tym roku udostępniono ją do zwiedzania. Jak zobaczycie na zdjęciach od strony północnej i południowej przylegają do niej dwukondygnacyjne budynki z czerwonej cegły, w których mieszczą się urządzenia radiolatarni oraz pomieszczenia dla obsługi. Kiedyś mieszkali tu latarnicy z rodzinami, dbając o to, aby latarnia nigdy nie zgasła. Polecamy spacer w górę po 308 schodach, a potem w dół. Widok jest wspaniały!

Po przeprawie promowej przez Świnę postanowiliśmy zobaczyć Stawa Młyny. To znak nawigacyjny (stawa) w kształcie wiatraka, usytuowany na końcu Falochronu Zachodniego, przy ujściu Świny do Bałtyku (poczytajcie tutaj).

Powstała w latach 1873-1874, była wielokrotnie przebudowywana, aby ostatecznie zostać pomalowaną na biało, z czarnym dachem. Jest oficjalnym symbolem Świnoujścia wykorzystywanym w materiałach promocyjnych, pamiątkach i pocztówkach.

Ze Stawą Młyny związana jest legenda. Gdy Świnoujście stało się miastem portowym, jego mieszkańcy zaczęli pracować na statkach, wypływając na długie rejsy. Żony czekały na marynarzy, którzy wracali wyczerpani i postarzali. Jedna z nich, Alicja, zrozpaczona wyglądem swojego ukochanego Krzysztofa poszła w nocy nad brzeg morza i płakała. Tajemniczy głos kazał jej szukać ratunku w stojącym za nią wiatraku, z którego wyszedł stary młynarz. Kazał on przyjść Alicji następnego dnia wraz z mężem; wówczas polecił okładać go błotem, zażywać kąpieli w morzu i spacerować. Tydzień później zabrał go do wiatraka. Po pewnym czasie mąż Alicji wyszedł z wnętrza odmłodniały. Wiatrak szybko zaczęli odwiedzać także i inni marynarze. Gdy jednak umarł stary młynarz, okazało się, że nikt nie zna sekretów jego zabiegów, a mechanizm wiatraka stanął. Nie zniechęciło to spragnionych odmłodzenia ludzi, którzy także dziś przybywają do Świnoujścia, by okładać się błotem, pływać i spacerować.(Adam Suwart, Gdzie Świna leniwie uchodzi, „Przewodnik Katolicki” nr 29/2011).

Że też nie wiedziałam o tym wcześniej.. Nieświadoma pomoczyłam jedynie stopy w wodzie i podrażniłam się z groźnym morzem. A tego dnia było naprawdę wściekłe. Wysokie fale pieniły się gwałtownie raz za razem uderzając w kamienie cypla, na końcu którego znajduje się stawa. Woda była szaro granatowa, natarczywa, wiatr szastał włosami i ubraniami, świstał w uszach, porywał kapelusze. Było cudownie! Polecam, polecam, polecam! :))

A jako ciekawostkę wyczytałam, że w 1976 stawa była wykorzystana w filmie „Latarnik” w reżyserii Zygmunta Skoniecznego. Jeśli będziecie oglądać pamiętajcie, że Pazur tam był! 🙂

To tyle, jeśli chodzi o zwiedzanie Świnoujścia wilczymi łapkami. Dalej poszliśmy zjeść niezgorsze naleśniki w Naleśnikarni Nana, a popołudnie spędziliśmy na małym boisku w okolicy Urzędu Miasta, z kuzynką i jej synkiem. Ale gdybyście poszukiwali, co by tu zobaczyć w Świnoujściu poza miejscami, które Wam polecam, mam jeszcze kilka propozycji na liście:

-Fort Anioła, Fort Gerharda oraz Fort Zachodni, w którym mieści się Muzeum Historii Twierdzy Świnoujście,

– Park Zdrojowy w Świnoujściu (wygląda ciekawie)

-Podziemne Miasto na Wyspie Wolin,

-Transgraniczna Promenada,

-Wieża kościoła św. Marcina Lutra w Świnoujściu,

-Podobno jest tam również Muzeum Rybołówstwa, gdyby ktoś z Was był zapalonym wędkarzem.

To tyle na dziś. Łapcie zdjęcia, a szczególnie to słońce, które z nich bije i planujcie podróż po Zachodnim Wybrzeżu.

Oczywiście zostawiam również utwór. Życzę Wam, żebyście w swojej samotności znaleźli kogoś, kto Was zrozumie. Kogoś podobnego. I abyście potrafili spojrzeć na życie, jako wspomnienie tego, co utracone, bo może Was ograniczało i niszczyło, ciągnęło na dno.

Jeszcze jedno przyszło mi do głowy w związku z tym. Uwaga będzie długie zakończenie 😉

Mam dużo szczęścia, co do ludzi. Chyba ma ono pokrywać, przynajmniej w części to, co smutne i trudne, żebym całkowicie nie dała się pochłonąć ciemności. I tak zdarzają się ludzie, którzy stoją obok mnie, dopóki czegoś potrzebują. Wczepiają palce w walące w piersi serce, niby w czułym uścisku pięknych słów i obietnic, do momentu, aż stanie się im zbędne albo coś im się nie spodoba. Wtedy wyciągają szpony, niczym schowane ostrze scyzoryka, zanurzają je głęboko w tkankę i wyrywają kawał mięsa. Wężowymi nagle ustami jeszcze proszą spieprzać, odczepić się, odwalić.. machając na do widzenia zacisniętą pięścią, po której spływa ciepła krew. Myślą, że zwyciężyli! Nie wiedzą, że przegrali to wszystko, co mogłam im dać, gdyby byli prawdziwi..


Ale naprzeciw nich stoi legion ludzi aniołów. I to nimi staram się otaczać ciasno, bo potwierdzają, że to, co robię, chociaż niepozbawione błędów, jest dobre. Mam przyjaciół którzy martwią się o mnie, otaczają troską, dobrym słowem i mocnym ramieniem. Ludzi z którymi mogę się śmiać, denerwować i smucić. Którzy drążą we mnie jak w skale próbując dowiedzieć się czegoś więcej, gdy zamykam się w ciemności chcąc tylko dawać z siebie a niczego nie brać. Oni mnie znają, a mimo to kochają… Dziś po raz kolejny usłyszałam, że jestem wielka sercem i zrobiłam mnóstwo dobrego w życiu niejednego człowieka. I to jest najlepsze świadectwo mojego życia. Namacalne dobro, które zostawiam na swojej drodze.

Otaczajcie się dobrymi ludźmi, ale nie smacznymi, ani takimi dobrymi, bo rzucającymi pięknymi słowami, akceptującymi Wasze błędy i uśmiechającymi się nieszczerze, podczas, gdy za plecami robią Wam pijar godny samego diabła. Dobrymi, bo szczerymi, prawdziwie kochającymi, nie bojącymi się z Wami nie zgodzić, pokłócić, w potem pokochać mocniej i świadomiej. Ludźmi mającymi otwarte serca oraz piękne dusze.

Życie to magia!

Adieu!