Czasem, gdy dobrze się kogoś zna, jedno spojrzenie, uniesienie brwi czy zaciśnięcie warg mówi więcej niż całe godziny gadania
Niektórzy ludzie rodzą się wrażliwsi niż inni. Są niczym delikatne owoce – łatwiej ich zranić, częściej płaczą, a smutek towarzyszy im od najmłodszych lat.
Witajcie
Melduję się, że jestem. Obecnie w Lublinie, za dwa dni w przepięknym miejscu na Roztoczu, a w ubiegłym tygodniu byłam dwa razy w stolicy. Raz „służbowo”, na ważnych badaniach, drugi raz rodzinnie, przejazdem, ale z sercem pełnym troski i niepokoju o bliską osobę, którą emocje i problemy o prostu przerosły. I wiecie dużo o tym myślałam, a nawet prowadziłam wczoraj ciekawe psychologiczno-, społeczno-, kulturalne rozmowy, na temat tego, jak ważne jest, aby nie być samemu ze swoimi problemami, a gdy zajdzie taka potrzeba prosić o pomoc. Ale równie istotne jest, by umieć zauważyć osobę, która jest w kiepskim stanie. Świat jest pełen szaleńców, różnica polega na tym, że część zdaje sobie sprawę z własnych zaburzeń i problemów, część je wypiera, a niektórzy widzą je w ludziach obok, a nie w sobie samych.
Na jednym z wykładów były interwent policyjny powiedział mądre zdanie mające przypominać o tym, że nie żyjemy w tym świecie tylko dla siebie, a miłość to nie wymaganie od innych, ale przede wszystkim od siebie. Zdanie to mniej więcej brzmiało tak: Nigdy nie zbywaj milczeniem, nie odwracaj się od kogoś, kto staje przed tobą, mówi do ciebie czy daje ci jakikolwiek znak proszący o twoje zainteresowanie. Może się bowiem okazać, że jesteś dla tego kogoś w tym momencie całym światem i jeśli się odwrócisz, to ten człowiek skoczy.
Od zawsze staram się być dla innych, gdy tego potrzebują, często własnym kosztem. Dlatego mam ciągle w głowie i sercu tę osobę i jeśli mnie czyta, a wiem, że czyta, to napiszę tu to, co mówiłam jej już wielokrotnie: jestem z Tobą całym sercem, pamiętam i wierzę, że dasz sobie radę!
Mam za sobą zatem intensywne półtora tygodnia (jakby wcześniej było spokojnie;)), ale jestem w swoim kochanym Lublinie, który nie byłby tak wspaniały, gdybym nie miała tu przyjaciół i wielu pięknych wspomnień. Krajobraz miejski ciągle się zmienia, wiosna jest tu kapryśna, ale powoli szarość i zgniłe brązy zamieniają się w soczyste zielenie, a przed moim tarasem forsycja wygląda tak, jakby zamieszkało ze mną samo słońce. Staram się odpoczywać, chociaż intensywność jest spora (był nawet pierwszy po zimie bieg, spacery po lesie i samotne oglądanie gwiazd w ciemności nocy), a napięcie ostatnich tygodni schodzi ze mnie bólem różnych części ciała i kiepskim snem.
Tyle u mnie w wielkim skrócie. Bądźcie pewni, że myślę o Was w każdym miejscu.
Pamiętajcie o wrażliwości na drugiego człowieka. A gdyby ktoś z Was potrzebował pogadać wiecie, jak mnie znaleźć:) Miejcie swojego anioła stróża i bądźcie nim dla kogoś. To ważne, abyśmy dbali o siebie nawzajem, nie tylko o siebie. Abyśmy byli obecni.
Pozdrawiam was ciepło. Na pewno podrzucę zdjęcia i polecę świetną miejscówkę na odpoczynek na Roztoczu, ale to już z Mazur, które wzywają mnie nocami wilczym wyciem słyszalnym tylko w moim sercu.
Bądźcie zdrowi oraz szczęśliwi i oczywiście kochani!
Adieu!
Kilka zdjęć i trochę przewrotnie, jak na Pazura przystało piosenka z zimą w tle 😉