Potrzebny mi jest przede wszystkim człowiek, który jest oknem otwartym na morze, a nie lustrem, które mnie nudzi
Mówisz, że kochasz deszcz, a rozkładasz parasolkę, gdy zaczyna padać.
Mówisz, że kochasz słońce, a chowasz się w cieniu, gdy zaczyna świecić.
Mówisz, że kochasz wiatr, a zamykasz okno, gdy zaczyna wiać.
Właśnie dlatego boję się, kiedy mówisz, że mnie kochasz.’
Uwaga! Uwaga!
Mili Państwo leżę na plaży! Sama w to nie wierzę, ale tak jest! Aż mąż z tej okazji zrobił mi zdjęcie na dowód zbrodni doskonałej.
Leżę na plaży… no dobrze poleguję, motorek w tyłku działa nieustannie. Tylko na moment zwolnił obroty, coby nieco naoliwić cały skomplikowany mechanizm zapieprzania, z poszczególnymi trybikami. Zaraz po zdjęciu natrętnego paparazzi wskoczyłam do wody z najmłodszą odnogą mojego serca, drugą pouczyłam pływać, uratowałam je przed zabłąkaną meduzą, popływałam i pogawędziłam z niewidzianą niemal 20 lat siostrą stryjeczną (dawno z nikim tak długo i mocno sie nie tuliłam). Jestem na urlopie czwarty dzień, ale kto ma małe dzieci wie jak taki urlop wygląda, a kto mnie zna chociaż powierzchownie, na przykład z bloga, doskonale zdaje sobie sprawę, że moje wakacje nie mogą być w bezruchu. Inaczej wprost znad morza pojechałabym do sanatorium, tego bez klamek, z pięknie uszytymi białymi strojami, w których projektant zapomniał zrobić otworów na ręce. 🙂
Tak więc witam wszystkich na wakacjach. Pogodę mamy cudowną, wróciły upały stąd nasz dzisiejszy pobyt w tej ogromnej piaskownicy. Morze jest piękne, spokojne i tajemnicze, jak zwykle. Oblegane również. Widziałam ostatnio takie zdjęcie z sieci przedstawiające plażę w Łebie i niemal dostałam ataku paniki (znacie moją niezwykłą antypatię do tłumów). Ludzie ze swoimi parawanami poukładani jak sardynki w puszce gotowe do skonsumowania. Plaża wygląda trochę tak, jak gdyby głęboki przypływ wyrzucił na brzeg część zawartości morskiego żołądka. Jedna sieciowa komentatorka napisała, że jakby ktoś zgubił tam dziecko szybciej mu będzie zrobić nowe, niż znaleźć swoje. Nie wiem, jak Wy, ale ja zawsze ciągnę rodzinę z dala od takich tłumów. A często wystarczy kilometr, dwa by mieć niemal całą plażę dla siebie. Tylko w ten sposób toleruję spędzanie czasu nad wodą. W maksymalnej intymności!
Naszą podróż rozpoczęliśmy w niedzielę, kiedy to wskoczyliśmy na obiad i nocleg pod Wejherowo. Mamy tam super wujka z rodziną. Owczarek niemiecki pokochał moje dzieci niemal tak bardzo, jak ja. Lizaniu, tuleniu i niestety przepychaniu najmniejszej latorośli, nie było końca. Za to starsze dziecię po kwadransie wrzasków i chowania się za mamą (pies jest bardzo duży, a jego wielki pysk może przerazić najodważniejsze dziecko) zdominowało owczarzysko. Pełni podziwu obserwowaliśmy, jak budzi się w tym niespełna pięcioletnim ludziku treser psów i mały władca. No dobrze o rządy z matką spiera się niemal od urodzenia, ale tu wciąż ja decyduję czy wygra spór o władzę (oczywiście, że czasem na to pozwalam). Owczarek nie miał takiego problemu z podporządkowaniem się rozkazom, zwłaszcza, że mała rączka w miejscu berła dzieżyła piłeczkę. A wiecie: kto ma piłeczkę ten ma władzę! Mój monarcha korzystał z niej bez umiaru 🙂
Możecie sobie wyobrazić, jakie morze łez (co za paradoks) zostało wylane przy rozstaniu. Gdyby nie perspektywa radosnych plusków w Bałtyku, pewnie mielibyśmy swój Bałtyk w naszym samochodzie. A tak dojechaliśmy do kolejnej bazy, zameldowaliśmy się, zwiedziliśmy nowo otworzony ośrodek, następnie, wypiliśmy kawę, skoczyliśmy na obiad i do naszej kwatery. A stąd jeszcze na nowo stworzoną plażę nad zalewem Szczecińskim. Wszystko na wariackich papierach, ale przecież ja już chyba nie potrafię inaczej.
Od razu sobie zapiszcie Apartamenty Wyspówka w Lubinie k. Międzyzdrojów. Piękne samodzielne mieszkanka, w cudownej okolicy. Ośrodek znajduje się nad klifem, a rozciągająca się u jego stóp panorama 44 wysp Zalewu Szczecińskiego zapiera dech w piersiach. Ja się zakochałam, a nie robię tego często. Gdybym mogła codziennie piłbym kawę nad przepaścią i oglądała zachód słońca z basenu albo machając zwisającymi za barierką nogami. Dla dzieci przygotowany jest plac zabaw, trampolina, siatka do gry, dla rodziców ogromny basen z widokiem na wyspy, miejsce na ognisko lub grila, leżaczki.. Po prostu wszystko co trzeba. Poniżej kilka zdjęć, sami zobaczcie.
Myślałam, że będę się nudzić, a tymczasem brakuje mi czasu na zobaczenie wszystkiego, co ciekawe. Ale spotykam się również z rodziną, a między innymi po to, tu przyjechałam. Miałam też przygodę z mundurowymi i uniknęłam zasadzki zastawionej na mnie przez cudzoziemców. Dzieje się!
Jest takie miejsce w Wapnicy, gdzie mamy kwaterę, które przyciąga widokami i lasem. Robię drugie wieczorne podejście, aby zwiedzić tamtejsze tereny wyznaczonym szlakiem turystycznym i drugi raz wracam z kwitkiem. Za pierwszym razem po prostu robiło się ciemno i musiałam wracać do rodziny. Ale za drugim przeszłam 1/3, wyraźnie śledzona przez pana o korzeniach z Bliskiego Wschodu. Najpierw deptał mi po piętach, więc zatrzymałam się w jednym z tarasów widokowych i dałam się wyprzedzić, abym to ja miała kontrolę nad nim, a nie on nade mną. Odczekałam kilka minut i ruszyłam dalej, ale gościu dreptał niemal w miejscu kilka metrów przede mną czekając. I huk. W pierwszym Pazurowym odruchu ruszyłam ku niemu, ale instynkt matki w końcu ściągnął mnie do tyłu. Wszystko we mnie dudniło na alarm, płonęło czerwonym światłem ostrzegawczym, ale ja naprawdę chciałam tam iść cholera. Ściemniało się dość szybko,a jak wiadomo nocą budzą się demony. Zegary wskazywały kwadrans po 21, nikogo poza nami nie było w tym lesie, a na początku drogi mój prześladowca wymienił kilka zdań z dwoma kolegami, którzy ruszyli od drugiej strony szlaku. Kto wie zatem czy nie czekali tam na mnie? A może chcieli ze mną zatańczyć i właśnie ominęła mnie przygoda życia? 😉
Cokolwiek to było dziś tam nie idę. Spróbuję za jakiś czas. Tymczasem kończę. Wrócę do Was z opisami, zdjęciami i polecajkami. Musicie chwilę zaczekać. Wiecie urlop i te sprawy 😉 Tego posta tworze już trzeci dzień, w kolejnym mjejscu.. Trzymajcie się dzielnie w te upały. Nie lekceważcie królowych, miejcie dobre urlopy i spokojny dzień w pracy. Przesyłam Wam trochę chłodnej morskiej bryzy. Przepraszam za lekki chaos, ale moje serce jest przebodźcowane. Wrócę tu niebawem.
Adieu!