Dryfuję wśród myśli
Szarość oceanu
W którym tonie wszystko
To co kiedyś znane
Chciałabym coś dodać
Moje usta same
Zamykają wrota
Życie rozerwane
Krwawe horyzonty
Znaczą drzwi do serca
Moje tam jest z tobą
Kiedy znowu zajdzie
Nigdy nie wiadomo
Boje się już końca
Boję się być sobą
Nagie ręce marzną
Piłowane czasem
W chciwym oddaleniu
Świat się nie uśmiecha
Jest rozdarty dla nas
Jest jak szara strefa
A pośrodku szafot
Czarna smuga cienia
Ilość dni bez smaku
Tęsknot do widzenia
Nie dotkniętych zranień
Pocałunków ptaków
Ilość słów bez znaków
Miara oddalenia