wilczyca wilczyca
sty
29
2022

Miłość odpędza strach, a wdzięczność przezwycięża dumę

Każdy dzień, każdą chwile należy celebrować, smakować i doceniać, bo jutra może nie być

Co to jest szczęście, radość? Pełen satysfakcji i wdzięczności sposób przebywania całkowicie w swoim życiu.

Zdaje się, że coś wspominałam o braku snu? Nie? Za to na sto procent mówiłam, że zawsze może być gorzej (często to powtarzam). Tak, więc na szczęście coś śpię, a przynajmniej całkiem sprawnie szkolę się w kilkuminutowych drzemkach. W zasadzie to ze wstydem muszę przyznać, że oszukuję. Z powodzeniem mogłabym spróbować w hazardzie, albo w polityce. Taki ze mnie oszust. Otóż kładę się spać, zamykam oczy, oddycham głęboko, zapadam się w otchłań snu, a potem nagle zrywam się spod ciepłej kołderki z okrzykiem Supreise! No dobrze, zwykle nie jest to tak entuzjastyczny okrzyk. W zasadzie nie jest też cenzuralny 🤪 Dzięki temu, że nie wpadam w fazę snu zwaną REM, to w ogóle nie spadam.. z łóżka.. przy zrywie…

Zatem ostatnio jestem dobrą oszustką, ale tylko jeśli chodzi o mój organizm (a i tak w każdej wolnej chwili gryzą mnie wyrzuty sumienia, czyli bardzo rzadko :). Udaję, że wystarczy mi garstka snu. Uwierzycie, że ja wróg drzemek ostatnio prawie popełniłam ten grzech?! prawie, bo mąż mnie uratował, dwukrotnie. Wygląda na to, że muszę częściej robić zjazdy w stylu tego sprzed tygodnia). Oszukuję, że kolejna kawa dobrze mi zrobi. Oszukuję, że to nie ból, a delikatne kłucie, albo że kolejny trening jest tym, czego potrzebuję. Chociaż to akurat prawda, po nocy bez snu do 6 rano dobry trening wyciąga ze mnie frustrację (w sumie wyciąga wszystko:)) i działa jak kroplówka z małej czarnej, przynajmniej do czasu, aż zajdzie słońce. Wtedy ciężko oszukać organizm, że musi działać jeszcze kilka godzin. Ale udaję, że go nie słyszę odkładając tę płomienną dyskusję np. na wieczorny spacer.

Ot taka rzeczywistość Pazura.

Żeby nie było tak wesoło… Oczywiście że nie było w ogóle ten tydzień, pomijając fakt zmęczenia i głupawki był jakiś taki, sama nie wiem: poważny i refleksyjny? Przeprowadziłam długą rozmowę z przyjaciółką o poważnych sprawach, psychologii ludzkiej, konfliktach rodzinnych, chorobach i umieraniu. A na koniec tygodnia w związku z tym doświadczyłam kilku wzruszeń. Udało mi się pomóc, i to bardzo, w zjednoczeniu rodziny! Jestem z tego dumna! Innej lodowej nocy, ślizgając się po lodzie, który skuł wszystkie drogi, przeprowadziłam poważną rozmowę z przyjacielem. Nazywamy to telefonicznymi spacerami, tyle że ja zasuwam po ciemnych zaułkach i polach, a on grzeje tyłek na kanapie 350 km stąd. Niezły układ co? W domu miałam też pod górkę (i tu znowu jestem pełna dumy, moje dzieci są takie silne i dzielne i to nie pierwszy raz!). Zostałam nazwana szeptunką, zarówno z powodu domowych sposobów leczenia poważnie wyglądających chorób, ale również z racji zaklinania własnego organizmu po perturbacjach z poprzedniego weekendu. Zdecydowanie jednak wolę określenie mojego towarzysza nocnych spacerów: twarda kobieta (zarzekam się, że serce mam miękkie i to bardzo. Naprawdę! Tyłek tylko twardy i kościsty, język ostry i mięśnie walczące:)).

Wdzięczność to nasz dzisiejszy przystanek.

Kryje się gdzieś w rozległej przestrzeni lasu, między szumem drzew i pojedynczymi, ale natarczywymi promieniami światła. Przechadza się po ściółce pozwalając, aby krople deszczu, płatki śniegu czy kuleczki gradu kryły się w jej miękkim futrze. Potrafi roztopić je, zmienić w ożywczą wodę albo przyjąć, jak strzał myśliwego (mówiłam że nie cierpię drani?). Wdzięczność jest jak sarna, jeśli pozwolisz jej poczuć się w Twoim sercu jak w domu, będzie Ci przypominać o swoim istnieniu, rozpalać Twoje wnętrze, rozpogadzać dzień, topić każdy grad ciosów (wszelkie problemy przychodzące w grupach nigdy samotnie są największym zagrożeniem, mają najmocniejszy prawy sierpowy). Ale może być również przestraszoną łanią, na którą ktoś poluje; uciekającą w trwodze przed kolejnym wystrzałem, drżącą na sam dźwięk łamanych gałązek. Ukryta, zakopana, do odstrzału…

Niech będzie jak wilczyca! Ja wiem że przeciwności, zmęczenie, choroby, słabości, wredni ludzie, zakłamanie.. jednym słowem kłopoty w raju (jak określa mój przyjaciel). Każdy z nas to ma. Uwierzcie! Chodzi o to, aby nie skupiać się jedynie na problemach. Aby nie pozwolić temu co złe przejąć kontrolę nad jakością naszego życia. Życie bowiem to taniec, balansowanie na krawędzi z ciemnością po jednej i światłem po drugiej stronie. Ale jeśli tylko usiądziemy i dostrzeżemy te subtelne gesty czułości ze strony dobra będzie nam łatwiej wybrać właściwą drogę. Zawrócić ze ślepej uliczki, zmienić trasę. Zdobędziemy więcej sił do dalszych zmagań z okrutnym nieraz światem i egoistycznymi jego mieszkańcami. Jeśli pozwolimy wdzięczności pokazać się w całej krasie, okaże się, że to kopciuszek ukryty pod łachmanami, śpiący przy piecu, z potencjałem tak ogromnym, obliczem jaśniejącym pięknem i sercem tak wielkim, że z początku może nas to przytłoczyć, a potem zaczniemy naprawdę kochać siebie i swoje życie. Jakbyśmy wpadli w miłosne spojrzenie błękitnych oczu księcia (albo szarych, czy też zielonych, brązowych lub czarnych:) ).

Koniecznie spróbujcie. Ćwiczę to ostatnio, co wieczór, żeby nie zwariować. Im więcej trudności na mnie spływa tym intensywniejszy trening robię. Wzmacniam serce przeważnie wieczorem, zwykle podczas usypiania dzieci (a często wygląda to tak, że uśpię jedno, zabieram się za usypianie drugiego, drugie budzi to pierwsze albo uśpię drugie, a budzi się pierwsze i trzeba wrócić do początku; mówiłam, że mam w domu dwa żywioły nie wiem tylko czy wspominałam, że dwa różne), a kocham patrzeć jak zasypiają i jak śpią. Jest w nich wtedy tyle spokoju i zaufania… Na co dzień, gdy skaczą, drą gębiszcza, jęczą, płaczą, śpiewają, tańczą, a często robią to wszystko niemal na raz, skupiam się głównie na bezpieczeństwie, niewypowiadaniu czarnych myśli na głos, połykaniu próbujących wydostać się na zewnątrz niecenzuralnych słów i ćwiczeniu cierpliwości żeby nie trzasnąć drzwiami wyjściowymi z drugiej strony :). Więc, gdy zasypiają rozpływam się w miłości i wdzięczności.

Za życie, a to wisiało u nas na włosku, za zdrowie, którego nie doceniamy o ile go nie zaczniemy tracić (szlachetne zdrowie nikt się nie dowie…) albo niedomagają nasi bliscy, za kolejny dzień dobiegający końca, a który przetrwaliśmy w całości nie w kawałkach. Za każdy uśmiech (Boże! mam ich tak wiele i większość na wyłączność, że często zastanawiam się czym sobie na to zasłużyłam), za takie z pozoru błahe drobnostki, ale również w szerszej perspektywie: za przeszłość, niejednokrotnie trudna, często dopiero po kilku miesiącach, a nawet latach daje nam się poznać naprawdę. Relacje, które przetrwały próbę czasu, nieporozumień, zranień i te utracone. Ludzi, którzy odeszli, emocje, które spłonęły.. W tym wszystkim można ujrzeć własną porażkę albo jedynie ból i zawód, można również zobaczyć, coś co nas zmieniło, umocniło, pozostawiło kolejną bliznę na sercu, ale i ważne doświadczenie, coś dobrego.

Wdzięczność Kochani. Jeśli będziemy wdzięczni będzie nam łatwiej być szczęśliwymi. Będziemy umieli z pędzącego pociągu istnienia zobaczyć piękne krajobrazy, tęczę, kwiaty, maleńkie perełki tworzące sznur korali naszego uśmiechu.

Dziękuję Wam, że jesteście. Za to, że motywujecie, zapewniacie, że kupicie moje książki, obym tylko w końcu którąś wydała. To są całkiem mocne argumenty i dobra motywacja. Przecież nie mogę Was zawieźć, pozwolić abyście czytali jakieś szmiry albo kupowali i stawiali na półkach własnych biblioteczek coś do czego nawet nie zajrzycie. To byłoby czyste okrucieństwo 🙂 a ja stawiam na miłosierdzie. Dziękuję za to, że mi ufacie i pozwalacie wspierać się w trudnych chwilach, za to, że moje zdanie jest dla Was ważne. Za te nocne i dzienne rozmowy.. Ech, no za wszystko:)

Oczywiście kilka zdjęć. Byłam na spacerze dla odmiany w lesie:)), w sobotnie południe. Gdy zaświeciło słońce czuć było wiosnę, ale wracając zmarzłam już jak szalona! Oczywiście było pięknie, mimo, że zmęczenie tygodnia daje o sobie znać i mój dzień dobiega końca (zaczyna się taniec nocy). Miejcie dobry weekend, pełen powodów do wdzięczności.

Adieu!