wilczyca wilczyca
cze
08
2022

Mówisz że wszystko trwa, nie mów mi, że nie ja

Wielki człowiek liczy się mniej niż dobry człowiek w służbie wielkiej sprawy.

Nic nie pozostaje takie samo. Jedyne, czego można być, w życiu pewnym, to zmiana.

Witajcie

Myślę o Was. Naprawdę! Wypatruję w cieniach przecinających horyzont tuż nad czerwono żółtą łuną przenoszącego się na drugą półkulę słońca. Czasem przechadzacie się gęsto porośniętym lasem albo falujecie na gładkiej powierzchni jeziora moich myśli. Jesteście ze mną cały czas, ale czas nie chce się mnie trzymać. Wciąż rozwiera moje palce zaciśnięte kurczowo na jego zimnej dłoni. Wciąż biega ode mnie szybciej. Ucieka. Wymyka się. I biegnie, biegnie, biegnie…

Jak Wasz początek wakacji? No dobra ironizuje, jak zawsze, ale przyznajcie, że w tym oczekiwaniu na wiosnę i Was zaskoczyło lato? Mnie do tego stopnia, że postanowiłam poćwiczyć do maratonu w sobotnie przedpołudnie i dostałam upałem prosto w łeb i serce. Jezu myślałam, że nie dobiegnę, a potem jeszcze następnego dnia dłonie trzęsły mi się, jak w delirium alkoholicum. Uważajcie, zwłaszcza na dzieci, bo jak widać na załączonym negatywnym przykładzie, przegięcie i nieuwaga równa się przegrzanie albo i gorzej.

Bo dla mnie słońce jest niemal zabójcze. Nie, nie mam żadnej rzadkiej choroby każącej mi trzymać się zawsze w cieniu, chociaż moja dusza, pewnie mogłaby powiedzieć o tym nieco więcej, jako niezła specjalistka w temacie. Po prostu, gdy ta nasza centralna gwiazda wychodzi w całej swojej krasie, odganiając chmury na drugi koniec hemisfery wstępuje we mnie coś dzikiego, czy też drzemiąca dzikość zostaje uwolniona. Motorek w tyłeczku zasilający nogi, ręce i wszystko co może się przydać, nabiera niebezpiecznej prędkości, często nie słuchając przy tym mózgu, serca zresztą też. Jak żyć? Strzeżcie się :))

Tak czy inaczej, jak się pewnie domyślacie, cieszę się ogromnie mogąc swobodnie pochodzić (no bo przecież nie posiedzieć) po podwórku (albo polu), ogrodzie i/lub lesie bez kurtki, płaszcza, a czasem nawet butów. Moje starsze przechodziło na bosaka niemalże cały miniony weekend. Moja krew!

Co do podróży, ostatnio nabiegałam się ostro po Białymstoku, głównie tamtejszym szpitalu i okolicy, i całej rzeszy specjalistów zderzając się po raz setny z rażącą niekompetencją, lenistwem i amatorstwem (och w czwartek nie używałam tak pięknego słownictwa! Cholera!). Z drugiej strony spotkałam mnóstwo życzliwych ludzi (od pana wywołującego windę na przejazd specjalny specjalnie dla mnie :)) przez panią rejestratorkę z uśmiechem pamiętającą szaleńczy bieg mojego męża po szpitalnych piętrach dzień wcześniej, aż po panie w laboratorium robiące bez szemrania analizę na cito) i cierpliwych, medyków znających się na rzeczy, mam nadzieję. Ponownie przekonałam się przy tym, jak dzielne, silne i cierpliwe mam dziecko.

Suma sumarum spędziłam niezapowiedziany wieczór z przyjaciółmi i bardzo intensywny, miły weekend, bo było i dużo pracy, wyciskający ze mnie życie morderczy bieg w pełnym słońcu i zabawa w piasku, ognisko, spacer na jeziorem oraz inne Pazurowe rozrywki 🙂

Kochani nadciąga lato!

Długie ciepłe wieczory (zdecydowanie lepsze niż duszące skwarne dni) pachnące maciejką, skoszoną trawą i wilgotną mgłą rozciągającą się nad lasami i kwietnymi łąkami. Piękne poranki błyszczące kroplami rosy na żywej zieleni koniczyny oraz cienkich źdźbłach trawy. Gorące dni spędzane w cieniach lip, jabłoni albo w ogródkach restauracji, nad jeziorami, rzekami, morzami.. Nadchodzi czas szczerych śmiechów i gwaru rozmów rozbrzmiewających echem po otwartej przestrzeni, rechotu żab, cykania świerszczy, koncertów ptaków… Czas skąpych ubrań, prażonej skóry, palącego piasku pod stopami i upragnionego tańca wiatru między konarami drzew.

Czas miłości, bo otwierając okna i drzwi naszych domów, jakby nieco szerzej otwieramy nasze serca spragnieni ciepła zewnętrznego, ale i wewnętrznego. Niech to będzie dobry, w pełni wykorzystany okres i mimo tego, co dzieje się wokół, szczęśliwy. Zaopatrzcie się w dobry nastrój, listę planów do realizacji (koniecznie z długopisem do wykreślania i notatek), krem z filtrem i coś na komary rzecz jasna.

I bądźmy dla siebie dobrzy! Życzliwi, pomocni, uśmiechnięci. Niech czas nas nie popędza, nie zamyka serc, nie odwraca oczu. Przyhamujmy, gdy trzeba, zobaczmy, zamilczmy i zadziałajmy w odpowiednim momencie. Idźmy za przykładem natury, która ma swój rytm i w tym rytmie rodzi się i umiera, zasypia i budzi. Wybucha i roztacza kolorami, zapachami, dźwiękami.. Pamiętajmy, że jesteśmy jej częścią. Częścią natury, nie fragmentami wielkiej machiny zwanej światem. Nie musimy pędzić, jak zgrzytające o siebie trybiki skomplikowanego mechanizmu (tak tak i kto to mówi otóż ja wilczyca z Mazur). Pozwólmy, aby postęp służył nam, a nie my postępowi, nie dając przy tym zamknąć w żelaznej klatce swoich do głębi żywych dusz.

Wszystko ma swój czas! Ty też! I Twoje życie również.

Wiecie, że według naukowych obliczeń, serce jest zaprogramowane na mniej więcej 3 miliardy uderzeń? Ile Ci jeszcze zostało?

Podsyłam zdjęcia i jeśli się uda film z koncertu żab z mojego stawu. Może i pędzę. Może i serce moje często woła o chwile wytchnienia, a zmęczone ciało zbyt krótko wtula się w ciepłą pościel. Ale to ja nadaje rytm mojemu światu i zawsze staram się w tym wszystkim znaleźć chwilę, aby zapuścić się w las, w przestrzeń i pozwolić przeniknąć naturze do mojej duszy, która jest jej częścią. Współistniejemy: ja i las, dusza i przestrzeń, chmury, słońce, deszcz, wiatr, drzewa, trawy, kwiaty, ptaki, ziemia, woda.. Moja dusza ma skrawki tego wszystkiego w sobie. One ją konstytuują. I widzę, że gdy dam dobrze wyhasać się wilczej duszy, zmęczę ciało, a ptakom myśli pozwolę poszybować nad lasami lepiej funkcjonuję w świecie, nawet mimo tego, że ciągle w nim coś muszę i owszem korzystając ze zdobyczy współczesnej technologii.

Ok, ale na dziś dość. Wracam bratać się z krwiożerczymi bestiami, bo kończę ten list siedząc na schodach, broniona przez kamienne lwy z obu stron, wlewając mocną kawę w przełyk i wsłuchując się w śpiew ptaków. Jest 6 rano, delikatny ciepły wiatr mierzwi mi włosy, bawiąc się z zielonymi liśćmi w berka. Jest 6 rano. Wszyscy moi próbują nie pozwolić odpłynąć resztkom snów, świat zdaje się dopiero otwierać zaspane oczy, ale gdybyście słyszeli te wszystkie dźwięki, odgłosy, szelesty w akompaniamencie wiosennego deszczu… Pozdrawiam z Mazur:)

Zostawiam kilka zdjęć. Na jednym zobaczycie jakie znalezisko odkryłam na środku polnej drogi. Ktoś chyba zbyt mocno poczuł zew natury, zrzucił onuce i uciekł w las. Druga moja teoria głosi, że to książę zamieniony w żabę, po kilku miesiącach życia w pałacu z księżniczką zrzucił królewskie odzienie, przywdział zieloną, śliską skórę płaza i wskoczył do pobliskiego stawu. Zbyt stresujące życie? Czy może nietrafiona księżniczka? Moje miłe Panie książę czeka 😂

Zostawiam Wam również utwór oczywiście. Nie mogłam się zdecydować, więc wybrałam ten, którego tytuł zapowiada niechybną zmianę pogody, a klip ma piękne ujęcia. Lubicie letnie burze?

Życzę Wam, by burze przechodziły obok, a te które nadciągają na nieba Waszych żyć przyniosły jak najmniej strat. Obyście mieli obok kogoś, kto napełni Was spokojem i poczuciem bezpieczeństwa. Pamiętajcie, że po burzy zawsze wychodzi słońce, a czasem nawet tęcza! Dużo słońca i ciepła!

Adieu!