wilczyca wilczyca
sie
28
2023

Nic nie trwa samo w sobie. Wszystko potrzebuje do istnienia jakiejś niezwykłej siły, pragnienia, aby trwało i czynów, aby się nie skończyło..

Drozd w sercu zmiażdżył co chciał
Tylko czasem w dłoniach chowam twarz
Tak właśnie mam

Dobrze jest kogoś mieć
I kochać miłością prawdziwą
Jak ta miłość może bardzo dużo znieść
Jest ciszą w oku cyklonu
W oku cyklonu


Czujecie, że to ostatnie podrygi letniego tańca? Trochę mi przykro, bo noce znowu coraz dłuższe i chłodniejsze, świat jakby smutniejszy, bardziej pusty. To lato kończy się jakoś tak zbyt szybko. Nie zdążyłam z niego zaczerpnąć nic na zapas, ale były ku temu trudne i niezbyt miłe powody. Pomimo tego, chętnie jeszcze bym się w nim pokąpała..

Ostatnie tygodnie były wyczerpujące. Dużo jeździłam, załatwiałam, odpaliłam mały remont w domu, zabrałam dzieci kilka razy nad jezioro, przy okazji mając chwilę na rozmowy z przyjaciółką, z którą udało mi się wyrwać również na spacer i na rowery. Dzięki Bogu za przyjaciół! Miałam mnóstwo miniprzygód, a nawet zmagałam się z małymi chorobami w rodzinie. Sporo stresu i zmartwień, dużo radości i mile spędzonego czasu. Przy okazji, jeśli będziecie na Mazurach polecam Jezioro Łaśmiady (już wspominałam o nim tutaj) zachód słońca jest tu magiczny! Oraz jezioro Selment Wielki. Co prawda byliśmy tu w tygodniu, u schyłku sezonu, ale ludzi było mniej niż kaczek, plaża zadbana, jezioro piękne.

Byłam dziś również kolejny raz na północy i oczywiście korzystając z okazji poszwędałam się tu i tam, głównie w lesie, ale zahaczyłam o schron przeciwlotniczy i hamownie rakiet, posiedziałam na zielonym mchu i powalonych pniach, posłuchałam szumu drzew oraz śpiewu ptaków, a nawet spotkałam tu ludzi, chociaż tych omijałam z daleka. Spróbowałam też kawy z lokalnej kawiarni w centrum (chyba), ale nie będę robić antyreklamy:), a także poobserwowałam ludzi na Rynku Miejskim. Zawędrowałam, aż pod Centrum Kultury, jedynie pod, ponieważ jest tak nieatrakcyjne, że tym razem nie weszłam do środka, może następnym razem, gdy pogoda będzie równie nieatrakcyjna:P. Co ciekawe pod drzwiami dyskutowały dwie kobietki w wieku emerytalnym, z których jedna wyprowadziła się z Gołdapi do Ełku i przekonywała niepewną, co do tej decyzji koleżankę, że warto! Jeśli porównać centrum kultury w obu miejscach cóż… Ale Las Kumiecie jest cudowny!

Tyle jeśli chodzi o moje nieustanne wewnętrzne perpetuum mobile, ale przyszłam do Was, jak zawsze z przemyśleniami. Moje dziecko zapytało się mnie ostatnio co to znaczy wiecznie. Pośród miliona zadawanych dziennie pytań do mamy, akurat to zapadło mi w pamięć, bo tłumacząc, o co chodzi myślałam sobie, że dziś nic takie nie jest. Obiecujemy wieczną miłość, wierność, szacunek, ponieważ sami pragniemy, aby takie były, rzadko kiedy są…

Wydaje się, że niczego tak naprawdę nie mamy na własność. I nie mówię tu o dobrach materialnych, które kupujemy, nabywamy, a potem płacimy za nie podatki, mimo, że są nasze. A jeśli gdzieś powinie się nam noga nasza własność może przejść w ręce innych czy w najbardziej tragicznych przypadkach tracimy wszystko w pożarze, powodzi czy trzęsieniu ziemi. Rzeczy materialne są najmniej pewne w naszym świecie, ale nawet te duchowe zdają się mieć pewien limit czasowy.

Zdrowie jest jak dzierżawa, której stan zależy od tego jak i co będziemy na niej uprawiać. Wiecie od nawozów, nawodnienia, ilości słońca… Całej mądrej i czułej troski oraz odpowiedzialności. O szacunek należy często zawalczyć, chociaż sami powinniśmy mieć szacunek do siebie i innych ludzi. Szczęście z kolei jest chyba najmniej pewne. Tu działa koło fortuny. Można iść na całość i zdobyć wszystko albo zostać bankrutem i to wielokrotnym. Nawet miłość jest czymś co umiera jeśli zostanie zaniedbane. Chociaż prawidłowo ukształtowane serce potrafi kochać mocno, wiernie i w wielu odsłonach: partner/ka, dzieci, rodzice, rodzeństwo, przyjaciele czy obcy potrzebujący pomocy nie jest to ani łatwe ani oczywiste ani pewne. Można kochać naturę, architekturę, książki, podróże, samochody i za każdym razem robić to szczerze i mocno.

Ale trzeba przy tym pamiętaj o najważniejszej umowie, którą podpisaliśmy w dniu naszych urodzin. Mamy wszystko niemal w zasięgu ręki. Świat jest nasz w takim stopniu, w jakim będziemy chcieli go przyjąć i zdobyć. Możemy układać, dobierać, odrzucać, rezygnować na rzecz czegoś innego. Mamy możliwość spełniania marzeń, wyznaczania nowych celów, zdobywania kolejnego dnia życia… Możemy wzbudzać pragnienia w sercu i siłę w palcach, aby po nie sięgnąć, budować, tworzyć, przekształcać…. Jest tylko jeden warunek. Robimy to na własną odpowiedzialność, sami ponosimy koszty naszych decyzji, a na końcu wszyscy dojdziemy w to samo miejsce. W objęcia czarnej damy, która wszystkich bez wyjątku przyjmie w taki sam sposób. Z otwartymi ramionami i pożądliwym uśmiechem szaleńca. Jeśli coś na pewno nie jest wieczne to nasze życie tutaj. Dobrze więc wykorzystać je tak, aby niczego nie żałować, a dopóki żyjemy mamy czas na naprawę błędów, zmianę celów, spełnienie marzeń, dokonanie czegoś, co zostanie po nas dłużej niż do śmierci.
Na bycie szczęśliwym i obdarowanie szczęściem. Na szalona i zachłanną miłość.
Bo jeśli coś jest naprawdę warte wszystkich trudów, łez, cierpienia, burz i powrotów to właśnie miłość. Kochanie i poczucie bycia kochanym.

Wiecie dwa lata temu o tej porze zaczynałam nowe życie. I to dosłownie. Wyszłam ze szpitala, po tym jak było bardzo blisko, abym tam zostawiła życie, zarówno swoje jak i mojego dziecka. Niewielu wie, co się naprawdę z nami działo, a było koszmarnie. W zasadzie staram się nie wspominać tego okresu, chociaż zostały mi po nim nie tylko blizny, ale również trzy wspaniałe znajomości i wspomnienia dobrych ludzi, którzy bardzo mnie wtedy wspierali, niektórzy będący setki kilometrów od nas. Dziś mogę powiedzieć, że 27 sierpnia 2021 roku był wielkim oddechem ulgi. Wychodząc ze szpitala z moją druga wielką miłością na rękach, po dziesięciu dniach niepewności, samotności, poczucia winy, strachu i ogromnego bólu, znowu zaczynałam oddychać. Jakbym wcześniej była pod respiratorem. W końcu miałam w ramionach swoje życie dotykałam, wąchałam, całowałam, syciłam się bliskością odebraną nam przez chcąca z nas wydrzeć życie, śmierć… I chociaż kolejny rok pokazał, że to nasze wyjście cało z opresji nie oznaczało wyjścia z niej bez szwanku, a my musiałyśmy stoczyć batalię z całym tabunem lekarzy i specjalistów to i tak miałyśmy ogromnie dużo szczęścia. Dziś moje drugie wielkie szczęście skończyło dwa lata i jest szczęściem oraz miłością wcieloną! Z małymi różkami oczywiście;) Dobrze jest patrzeć na takie wydarzenia z zupełnie innej, bezpiecznej perspektywy. Nigdy wcześniej, aż tak nie zastanawiałam się nad kruchością życia i tym, że ono jest jedno, a mija w zatrważająco szybkim tempie (na bank to głębsze postrzeganie upływu czasu jest spowodowane również kolejnymi zmarszczkami i siwymi włosami świecącymi w lustrze mocniej niż uśmiech aktora Hollywood🤦). Nad tym, że to, co było już nie wróci więcej i trzeba z dzisiaj czerpać tyle, aby to głupie serce już takim nie było. Trzeba korzystać z pewnego teraz, wysysać z niego, ile się da, nie marnując cennych minut na głupie czy bezsensowne sprawy. Jeśli coś, czy ktoś nie przynosi dobra, zamiast pchać do życia, wyciąga z nas energię, sprawia nieustanny ból i smutek, ciągnie w przepaść, to trzeba to zmienić: myślenie, relację albo w ostateczności człowieka.

Wystarczy chcieć i kochać!

Kieruję się ku końcowi 🙂 Zostawiam Wam, jak zwykle garść zdjęć. Będę Was zarzucać zdjęciami z północy, bo ostatnio bywam tu co tydzień. Gdy już wydepczę wszystkie leśne ścieżki postaram się zwiedzić dla Was inne miejsca w okolicy. Znowu zrobiłam dziś ponad 10 km i kilkadziesiąt zdjęć. Z racji tego, że nieco się zgubiłam i wcale mnie to nie martwiło, zamiast godziny błądziłam tu ponad dwie godziny, w konsekwencji czego wróciłam do domu na styk (jak dobrze, że istnieje instytucja dziadka!). Ten północny las ma w sobie coś magicznego: dobrze mi się tu myśli i rozmawia ze sobą. Dialog wewnętrzny to bardzo ważna sprawa. Wiele razy Wam to polecałam i nadal będę, w pełni świadoma, że czasem ciężko pogadać z bliskimi, a co dopiero z samym sobą. Jednakże trzeba i, naprawdę warto wsłuchać się w siebie. Porozmawiać ze swoimi emocjami, posłuchać próśb serca, buntów duszy, spojrzeć na relacje i korelacje dokładniej, pod innym kątem, pod lupą rozsądku. Zastanowić się nad decyzjami, pragnieniami, planami… Popłakać, pośmiać się, zamknąć przeszłość w przeszłości, pogodzić ze stratą, potęsknić, pozłościć, wybaczyć lub wziąć się w garść i pójść na bój o coś istotnego, przed czym może stchórzyliśmy, czy też przegraliśmy. Możliwości jest tak wiele, jak wiele jest ludzkich istnień.

Mam wrażenie, że nie słuchamy siebie i przez to nie umiemy słuchać innych, a potem musimy chować się w schronach, żeby bombardowanie nas nie zniszczyło. Gdy lepiej zrozumiemy samych siebie, będzie nam łatwiej zrozumieć innych. Jeśli będziemy szanować własne emocje, szanowanie ich w drugim człowieku przyjdzie jako coś oczywistego.

Wystarczy chcieć. Chciejcie żyć w pełni, chciejcie być, chciejcie kochać i śnić!:) a potem te sny realizować. Szczęśliwości i miłości.

I miłosna na koniec.


Adieu!