wilczyca wilczyca
mar
06
2022

Oko cyklonu

Cisza kolejnego samotnego wieczoru wdzierała się do wnętrza jej domu szparami w oknach i drzwiach, jak nocna zjawa. Nie była zaskoczona. Wiedziała, że jeśli, jak zwykle, nie wyjdzie jej na spotkanie, pofatyguje się osobiście i zapuka do mosiężnych drzwi jej serca. Najczęściej przychodziła nocą wyczuwając większą bezbronność i osłabienie. Wdzierała się pod kamienną formę zmęczonego ciała i plądrowała jej istnienie, jak bogini wojny podczas jednej z kolejnych krwiożerczych bitew.

Była gotowa. Czekała na nią z pełnym zbiornikiem łez, opadłymi ramionami i przejmującą samotnością. Zastanawiała się czym w zasadzie jest nadzieja. Cienką nicią łączącą człowieka ze światem? Obwieszona kolejnymi warstwami, jak kosmaty kord kryształkami soli w szkolnym eksperymencie, staje się grubym powrozem, w który zaplątało się cienkie włókno z prawdziwego złota. To ono stanowi meritum, centrum istnienia, słońce w Układzie Słonecznym. Bo kiedy przyjdzie trzęsienie ziemi, a potem tsunami, trąba powietrzna i wszystkie możliwe klęski żywiołowe kolejne warstwy pękają, jak wyschnięta glina i zostaje tylko ta z pozoru słaba nić. Drżąca od kolejnych uderzeń, niebezpiecznie naprężana szarpiącym wiatrem, uginająca się pod ciężarem opadów… Mocno trzyma nas przy życiu.

Czy to zbawienie czy niewola?


Nadzieja.. A zatem kiedy jej zabraknie wszystko umiera? Gdy w końcu wystrzępiona ulegnie, ostatnie włókno zostanie zerwane, to tak jakby wydano wyrok? Odcięto tętnice mocno trzymającą serce w klatce piersiowej i wyszarpnięto to małe bezbronne zwierzątko na zewnątrz ku ciemności i zimnu?

A może to nie o nadzieję chodzi, ale o poczucie odpowiedzialności? Może to wewnętrzny przymus każe istnieć mimo bólu, w pohuraganowym chaosie emocji? Bo chociaż nic już nie łączy jej ze światem, a pustka zdaje się być jedyną towarzyszką w tłumie – istnieje. Chodź jej mikroświat jawi się, jako najczarniejsze miejsce zadające ciosy samotności i odrzucenia, to jednak wciąż nie potrafi odejść. Czy kiedy do serca dostaje się trująca świadomość, że lepiej nie będzie, choćby sobie to szczęście miała namalować; że mimo użycia najpotężniejszej broni, sięgnięcia po najpotężniejsze zaklęcia z księgi magii nie wygra ze świadomością przegranej. Czy to właśnie wtedy wydobywa się z głębi jestestwa poczucie obowiązku za innych? Stanowi część rzeczywistości na tyle długo, aby zdążyła zaciągnąć zobowiązania wobec istnienia. Ma obowiązki wobec ludzi i dopóki ich nie spełni diabeł musi poczekać z ucztą powitalną, na której daniem głównym miała być jej dusza.

Tylko po jaką cholerę w tej sytuacji obchodzą ją inni ludzie?

Gęsta mgła beznadziei opadła nad dolinę istnienia całkowicie zakrywając przed nią drogę, wdarła się lodowatym chłodem pod ubranie, wgryzła w tkanki jak żrący kwas. I nie ma wyjścia, nie ma odwrotu, nie może wywiesić białej flagi i wrócić do normalności przełykając gorycz porażki. Bo to nie są kurwa zawody! Na tym ringu albo walczysz albo umierasz.

A może nadzieja to ta niewiadoma, która sprawia, że nigdy się nie wie, co wyłoni się z ciemności? Jaki krajobraz roztoczy się u zmęczonych pielgrzymką stóp, gdy gęsta mgła opadnie ciężko na ziemię wessana z powrotem w piekielną otchłań? Może nadzieja to wschodzące słońce głoszące swoją obecność krwawą wstęgą na horyzoncie, wpływającą w grubą warstwę granatowych cumulonimbusów? Być może nadzieja to ciepło dłoni otulającej zziębnięte palce, zapach rozgrzanej skóry i ulubionego szamponu do włosów, to słodki smak namiętnych pocałunków, czuły dotyk ramion.. Czy rozbrzmiewa echem niewypowiedzianych jeszcze słów miłości i oddania? Smakuje obecnością i bezpieczeństwem czekającymi gdzieś tam w oku cyklonu, aby już dalej nie musiała przedzierać się przez ciemność w samotności?

Może musi jeszcze trochę poczekać…