Jesień zagląda nam w okna
Mroźną, poranną mgłą
Ściele się na letnich powiekach
Przykrótkich dni szarością
Opada nam na ramiona tęsknotą
Plącze babim latem niespokojne sny
Jesień spływa nam między palcami
Jesień świszcze, szeleści i mży
Rzęsistymi łzami
Kolororami liści drży
Samotna i opuszczona, niechciana
Chciałaby gdzieś się ogrzać
Krążąc nad czerwonymi dachami
Zagląda nam w kominy
Próbuje się do nas dostać
Udajemy, że jej nie znamy
Jesień wnika nam pod skórę chłodem
Wyciąga ciepło z naszych serc
Drąży za tym co pod spodem
Jesień nas hamuje, ucisza, leczy
Przypomina nam miłość
Żebyśmy mogli być znowu człowieczy