wilczyca wilczyca
sie
02
2022

Tyle będzie nas, ile w nas światła jest

Leśna droga prowadząca do plaży w Międzyzdrojach.

Miłość w słowach się nie mieści dam ciszy grać

Słowa staniały. Rozmnożyły się, a straciły na wartości. Są wszędzie. Jest ich za dużo. Mrowią się, kłębią, dręczą jak chmary natarczywych much. Ogłuszają. Tęsknimy więc za ciszą. Za milczeniem. Za wędrówką przez pola. Przez łąki. Przez las, który szumi, ale nie ględzi, nie plecie, nie tokuje.

Hej hej.

Wiem, że z niecierpliwością czekacie, dokąd Was dziś zabiorę. Nowy tydzień, nowe przygody. Nie wiem jak u Was, ale na Mazurach było jakieś załamanie pogody, znowu bezwstydna jesień wsunęła swoje chłodne łapska pod zwiewną sukienkę lata. Tymczasem ja po urlopie wrzuciłam 6 bieg. Z poczatkiem tygodnia odnowiłam znajomość z fizjoterapeutą, a zaraz potem popedzilam od Suwałkach, w celach badaniowo-kontrolnych. Wróciłam i nie mogę zwolnić (ponoć to już choroba), a może to przez prędkość na drodze? Tak czy inaczej dotarłam, załatwiłam co trzeba, dzięki ogromnej współpracy latorośli (należą jej się brawa) – całość badań została ogarnięta w 15 min i jeszcze zdążyliśmy zrobić zakupy po drodze.

Wspominałam, że czasem mamy ogromnego pecha do lekarzy, a momentami trafiamy na anioły? Pani Alinka ze Szpitala Wojewódzkiego w Suwałkach jest jednym z nich. Ogarnia nas już po imieniu, od początku zapamiętała, że przemierzamy ponad 60 km w jedną stronę, aby zrobić te badania i zawsze na nas czeka, dostosowuje pod nas terminy. Wszystko klarownie wyjaśnia, a jak trzeba, tak jak dziś, bierze nas poza kolejnością. Jest po prostu wspaniała, wyrozumiała, czuła, spokojna.. Bardzo lubię te spotkania, o ile nie ma trudności z badaniem, jak to było 4 miesiące temu. Znacznie gorzej wspominam przygody z UDSK w Białymstoku, a czeka nas tam kilka dni na oddziale. Możecie już trzymać kciuki.

Ale dość o tym. Na szczęście ta jesień, która zamykała mi dziś powieki, dostała po łapach od lata. Wychodzi słońce!

I na tej słonecznej fali popłyniemy dalej. Jak na wakacje nad morzem przystało spędziliśmy nieco czasu na plażowaniu. Z dwójką małych dzieci wygląda to trochę jak mocowanie się z wielorybem starego człowieka, który może (wciąż nie doczytałam książki w oryginale), więc nie ma mowy o nudzeniu się nad brzegiem wzburzonego morza. Z resztą w pobliżu naszego skrawka złocistego piasku tylko woda była spokojna:) Dawno nic mnie tak nie rozbawiło, jak widok moich dzieci, które odkryły w sobie morskie stworzenia. Oczywiście mniej więcej po godzinie coś zaczęło mocno uwierać mnie w tyłek, możliwe, że wystające kości, a pełne słońce zaczęło działało mi na nerwy. Tylko czego się nie robi dla dzieci? Codziennie, więc zabierałam wszystkich na przechadzkę 😈😁

I tak jednego z chłodniejszych dni zawędrowaliśmy do zagrody żubrów. Usytuowana przy zielonym szlaku turystycznym, w środku lasu oczywiście. Z centrum Międzyzdrojów jest do niej 1,5 km, przewodniki głoszą 30 min pieszo, jednak im nie wierzcie. Idąc z dziećmi to jakieś 45 min drogi i to zawsze pod górkę, o ile któreś dziecię nie zażyczy sobie piciu, jeść albo siku, albo wszystko w pakiecie, wtedy może być dłużej. Moje były naprawdę dzielne i poszło nam sprawnie (z mężem włącznie:)), a muszę przyznać, że przegoniłam ich trochę przez te 12 dni. Nawet szczególnie głośno nie protestowali. Za to jaki mieli dobry sen!

Zagroda Pokazowa Żubrów. Wyobraźcie sobie, że zajmuje aż 28 ha, z czego te szlachetne leśne zwierzęta mają dla siebie 20 ha. Podczas naszej wizyty mieszkało tam 6 osobników: dwie pokaźne sztuki, które najwyraźniej miały dość reszty rodziny, trzy należące do żubrowej młodzieży i jedno dziecko polegujące obojętnie z dala od wszystkich. W ogóle wyglądali, jakby byli po ostrej kłótni. Stado to stanowi kolejne pokolenie założycieli. W 1976 r. bowiem pierwsza czwórka przedstawicieli gatunku łożyskowca postawiła na tej Wolińskiej ziemi swoje kopyta. Pomina, Podskakiewicz, Pompea i Podwyżka (tę ostatnią chętnie bym przygarnęła :)) zostali sprowadzeni z Borek i Białowieży i to oni dali początek nowej żubrowej osadzie. Obecni jej mieszkańcy tu właśnie się urodzili, a ich liczba wahała się od 5 do 12. Aby uniknąć hodowli wsobnej (zbyt bliskiego pokrewieństwa między osobnikami) co jakiś czas zaprasza się z zewnątrz jakiegoś pana na pikantną randkę z panią żubrzycą.

Te niezbyt zainteresowane gośćmi jednostki należą do ostatniej naturalnej populacji żubrów nizinnych w Polsce. Ich imiona zaczynają się sylabą PO-(Poland), a ostatni żyjący na wolności żubr tej linii zginął w Puszczy Białowieskiej w 1919 r., w wyniku działań wojennych lub kłusownictwa.

Co ciekawe do restytucji (przywrócenia gatunku zagrożonego wygięciem) musiano wykorzystać jedyne ocalałe żubry, mieszkające w ogrodach zoologicznych i zwierzyńcach Europy (12 sztuk). Strasznie to smutne, że w żyłach tych zwierząt płynie głównie niewolnicza krew, a ich duszę nie znają prawdziwej wolności.

Zagroda Pokazowa Żubrów w Międzyzdrojach jest usytuowana w pięknym miejscu, cichym, odległym od miasta, maksymalnie dającym wrażenie dzikości, bo otoczona jest zewsząd lasem. Co więcej poza parzystokopytnymi łożyskowcami przebywają tam wyleczone, bądź wychowane przez człowieka zwierzęta, które nie są zdolne do samodzielnego bytowania w środowisku naturalnym. My spotkaliśmy sarnę, dwa wylegujące się dziki, piękną szlachetną parę orlików oraz jelenia, który gdzieś ponoć był, jak przypuszczam schowany za leśnym pagórkiem.

Dla dzieciaków może to być pouczająca, ciekawa i ekscytująca wycieczka. Dorosłych szczególnie nie zachwyci, ale jeśli widzieliście już takie zwierzęta możecie obserwować zachwyt swoich pociech, odpowiadać na ich tysiące pytań dlaczego? skąd? po co? I kiedy pójdziemy na lody? oraz odetchnąć świeżym powietrzem otaczającego lasu.

Zatem polecam. Spójrzcie na godziny otwarcia i aktualny cennik, a jeśli jesteście nieprzekonani podrzucam, jak zawsze kilka zdjęć z wycieczki oraz z plaży. Nie mam żadnego, jak poleguję. Ciekawe dlaczego 😁 Co do plaży pamiętajcie o zasadzie szczęśliwego plażowicza: im bliżej centrum, tym większe prawdopodobieństwo, że będziecie musieli rozrysować mapę, aby się odnaleźć, bo to niemal pewne, że się zgubicie.

My dwa razy rozbiliśmy obóz w okolicach nudystów, czyli najdalej od centrum, jak się dało. Nikt nam nie zaglądał na nasz piaszczysty kwadrat. Dzieciaki nikomu nie przeszkadzały, a jak zwiało nam kapelusz czy koło było do kogo uśmiechnąć sie z wdzięcznością za uratowanie wakacyjnego spokoju (to nawet ciekawe jak głośno może krzyczeć mały człowiek, gdy powstaje przed nim perspektywa odlotu w siną dal jednej z jego rzeczy).

Najważniejsze to relaks. Róbcie tak, żeby było miło, jeśli lubicie bieg przez przeszkody i gwar,moze jak w ulu okey. Jeśli wolicie nieco przestrzeni i spokoju polecam przejść się kilometr, dwa. Właśnie! Zapomniałam pochwalić dojścia do plaży. Tamtejsze władze zbudowały kładki i chodnik. Nie trzeba przemierzać kilometra piachem palącym stopy. Możecie iść wzdłuż wybrzeża chodniczkiem, usiąść na ławeczce, aby odpocząć, z niektórych widać morze, z części jedynie naturalną florę. Gdy zaś wybierzecie sobie literkę alfabetu, która stanie się bramą do Waszego kawałka plaży wchodzicie tam kładeczką i macie jedynie kawałek do przejścia piaskiem. To naprawdę ułatwia sprawę, zwłaszcza dla tych z Was, którzy wybierają się na nią z pokaźnym ekwipunkiem i małymi podróżnikami.

Kurczę myślałam, że zabiorę Was dziś w jeszcze jedno miejsce, tymczasem zastał mnie wieczór. W oddali słychać cykady na cykadach, cichutkie brzęczenie komarów (o nich też przy okazji wspomnę) na niebie księżyc odsłania kolejną część swego zakochanego oblicza, a w mojej kuchni zapach smażonych porzeczek, wiśni i agrestu. Wracam do pracy i może uda mi się jeszcze pozachwycać pięknym letnim wieczorem.

Zostawiam trochę zdjęć i utwór, którego tekst bardzo mi się podoba. Życzę Wam, abyście pielęgnowali w sobie światło, które w Was jest. Dzielcie się nim, cieszcie i nie pozwólcie pochłonąć go ciemności. Kochajcie i bądźcie kochani! I pamiętajcie o ludzkich odruchach na wakacjach. Różnie bywa. Z moich obserwacji i doświadczeń większość urlopowiczów odwzajemnia uśmiech i życzliwości. Wielu z nich zachwycało się moimi dzielnymi latoroślami niemal równie mocno, jak ja (ej no macie mnie miałam chwilę kryzysu podczas, których kusiło mnie by wskoczyć w las i pogalopować przed siebie). Czasem jednak mamy dla siebie tylko smutek, gniew i złośliwości. A po co? Bądźmy dla siebie mili!

Pozdrawiam Was ciepło z pachnących konfiturami słodkich Mazur!

Adieu!