wilczyca wilczyca
lip
27
2021

Uciekam w samotność, bo nie znalazłam ramion, w których poczułabym się, jak w domu

Jestem jak samotna wilczyca
pośród ukochanej watahy
Wierna i nieokiełznana
lojalna i dzika
wyjąca co noc do księżyca
Za samotnością i przestrzenią
za lasem
za wolnością

Człowiek przecież po to żyje, żeby nie zostawiał świata takim, jakim go zastał

Dzisiaj nie planuje, dzisiaj piszę do Was na bieżąco, a raczej dorywczo między kilkoma innymi rzeczami, które robię w tak zwanym międzyczasie. To jeden z ostatnich moich wpisów. Mam dla Was zaplanowany jeszcze jeden z czerwcowej podróży do malutkiej mazurskiej miejscowości, a potem co czas i siły przyniosą… Bardzo chciałabym odwiedzić jeszcze w to lato Bakałarzewo albo pospacerować Puszczą Romincką, stąpając po granicy z Obwodem Kalingradzkim. Myślę też o chwili samotności w domku w lesie, ale większość tego pozostanie w sferze planów. Przynajmniej na razie. Nie wykluczam wpisu z Lubelszczyzny, ale nie mogę też nic obiecać. Och co tu dużo pisać, nieco ode mnie odpoczniecie;)

Tymczasem dzisiaj wracamy na Mazury, a dokładnie zapuszczamy się do jednego z tutejszych lasów we wsi Miluki. Przy okazji tego spaceru nieco rozmyślań na temat zmiany. Nie przyglądamy się jej na co dzień, bo to nie miałoby zbytniego sensu. Czas płynie swoim tempem, wbrew pozorom często zwalnia i przyspiesza, nie jest jednostajny, jak twierdził Newton. Przynajmniej nie w kategorii ludzkiego życia. Płynie, ucieka, przecieka przez palce albo ciągnie się, jak guma do żucia, w zależności od okoliczności. Istnieje, jako następstwo zdarzeń, porządkuje je, układa nasz świat (Leibniz).

Przy tym pewne jest, że kiedy czas mknie swoją drogą wszystko wokół się zmienia. Przyroda, okoliczności, ludzie, sposób postrzegania, myślenia, a nawet życia. Często nie zdajemy sobie sprawy, jakie zmiany wprowadza w nas jeden z pozoru zwykły dzień. Uśmiech, miły gest, mały sukces czy też porażka, gniew, wypowiedziane słowa, podjęte decyzje… W każdej sekundzie życia dokonujemy wyborów, które składając się na całość budują naszą drogę istnienia w konkretny sposób; kształtują nasze ja, naszą osobowość, nasze relacje z otoczeniem… Dajemy ponieść się tym niewielkim zmianom, uczymy się czegoś nowego od każdego dnia albo toczymy z nim bitwę, ostatecznie, nierzadko, marnując siły na coś, co nieuniknione. Bo nie cofniemy przeszłości, chociaż mamy wpływ na naszą teraźniejszość. Nie zwyciężymy w walce z czasem, ale możemy sprawić, że dzisiaj będzie lepsze niż wczoraj, a jutro stanie się jeszcze piękniejsze…

Zmiana. Bez niej nie byłoby rozwoju.

Ja dzisiaj zaobserwowałam ją w swoim lesie. W tym mazurskim gaju byłam ostatnio w połowie kwietnia. Zmarzłam niemiłosiernie, stąpając po dopiero odmarzniętej ziemi między nagimi drzewami i obserwując otaczający mnie świat. W roztaczającej się wokół szarości próbowałam zaobserwować pierwsze oznaki zbliżającej się wiosny, ale mroźny wiatr skutecznie mi w tym przeszkadzał. W końcu znalazłam takie miejsce, w którym słońce odważnie przedzierało się między rozłożystymi gałęziami drzew i uderzało mocno i pewnie w leśną ściółkę. Szczękałam zębami wystawiając twarz na wiosenne promienie słońca, które szybko stłumiły chmury bezwstydnie przynosząc mi płatki śniegu.

To zadziwiające, jak kawałek leśnej przestrzeni może się zmienić w przeciągu trzech miesięcy. Dzisiaj wybrałam się tam w poszukiwaniu malin, ale na te już u nas za późno. Za to natknęłam się na polany jagód i oczywiście skorzystałam z okazji, żeby nakarmić wieczorem dziecko racuchami, naleśnikami albo kefirem z jagodami. Zbierając te małe, okropnie brudzące palce owoce myślałam o mojej babci, która kiedyś robiła to samo, a później wysyłała po leśne owoce swoich synów, podczas gdy sama krzątała się po kuchni przygotowując ciasto na naleśniki. Mijałam nawet taką starą chatkę, w której kiedyś mogło płonąć życie.

Las otulał mnie ciasno gorącem i życiem, o którym mogłam tylko marzyć poprzednim razem. W powietrzu unosił się zapach rozgrzanej żywicy i przesuszonej roślinności, a trawa była tak wysoka, że musiałabym spędzić jeszcze dobrych kilkadziesiąt minut, żeby znaleźć tamten pień drzewa, na którym siedziałam w kwietniu opatulona w płaszcz z termosem szybko stygnącej herbaty w dłoniach. Dzisiaj nie mogłam zmusić się do powrotu, błądziłam więc leśnymi polanami nasłuchując śpiewu leśnych ptaków i szelestu przechadzających się gdzieś daleko zwierząt. Nagle jednak wszystko zamarło, a ja po ciemnej chmurze depczącej mi po piętach (albo raczej po głowie) zorientowałam się, że jak to często ze mną bywa, natknęłam się na burzę. W przeciągu kilku minut grzmotnęło idealnie nad moją głową i gdy tylko echo grzmotu ucichło lunął deszcz. Lunął! Zmieniając moje plany kąpieli w pobliskim jeziorze. Na początku próbowałam dobiec do auta, ale mój organizm od razu powiedział stop, więc odpuściłam. W końcu to tylko deszcz. Ciepła, letnia ulewa, która w kilka sekund zmoczyła mnie dokładnie rozścielając się u mych stóp potokami wody zmieszanej z gorącym piaskiem, a zatem błotkiem. Nie pytajcie, jak wracałam do domu;) Powiem tylko, że mokre ubrania, nieco wyciśnięte z nadmiaru wody, leżały na wycieraczce przy siedzeniu pasażera.

To był naprawdę udany dzień, chociaż niezwykle męczący i bogaty w atrakcje.

Gdybyście szukali miejsca na samotną wędrówkę albo intymny spacer we dwoje las w Milukach powita Was otwartymi ramionami. I o każdej porze roku pokaże Wam różne oblicza. Zaś po drugiej stronie ulicy znajduje się jezioro Haleckie, nad którym miło się odpoczywa i w którym można popływać, jeśli lubicie dzikie plaże i nie przeszkadza Wam zarośnięte dno.

W poprzednim poście pisałam o tym, że warto walczyć o siebie i o drugiego człowieka. O relację, przyjaźń, miłość, rodzinę. Zabrzmiało to chyba zbyt wojowniczo i jednostronnie. Są takie momenty i tacy ludzie, z którymi nie jesteśmy w stanie się porozumieć. Zdarzają się relacje toksyczne, egoistyczne i nieprawdziwe, oparte jedynie na pustych słowach i obietnicach, a jak wiecie uważam, że słowa to nie wszystko, a często są po prostu zbędne. Jeśli jesteście, w takiej sytuacji, pamiętajcie, że zawsze macie wybór. Nie możecie wymagać jedynie od siebie. Budowanie czegoś trwałego w pojedynkę, chociaż z drugim człowiekiem obok, to jak budowanie domu na piasku. W końcu dopadnie Was wielka fala i zmyje wszystko, a Wy zostaniecie sami pośród oganiającej Was pustki. Każda trwała i silna relacja wymaga zaangażowania z obu stron. Czasem warto podać sobie ręce, powiedzieć żegnaj, życzyć sobie szczęścia i pójść własnymi drogami w jego poszukiwaniu. Walka owszem, ale nie za wszelką cenę.

I tak w duchu rozmyślań na temat relacji dwa utwory. Obyście spotkali na swojej drodze kogoś, dla kogo będziecie powodem wszystkiego, co dobre i lepsze. I nie musieli naprawiać niczego, co zniszczyliście niemal do zgliszczy. Ciężko jest odbudować to, co zburzyło się i zostawiło na pożarcie samotności, tęsknocie i rozczarowaniu.

Nie rezygnujcie, jeśli jest jeszcze nadzieja. Miejcie siłę i odwagę powiedzieć żegnaj, kiedy okaże się, że lepiej wybrać dwie różne drogi, aby znaleźć i dać prawdziwe szczęście, miłość i spokój ducha..

Adieu!