Próbuję go wypić, zjeść
Wtłoczyć w krew
Wypluć żółcią z siebie
Zabić w najciemniejszych uliczkach
Pustych dni
Zgnieść
Zatruć w gniewie
Nie opuszcza mnie na krok
Ciągle jest
Przychodzi z tobą
Zostaje przy mnie bez ciebie
Uśmiecha się zgniłymi ustami
Przynosi mrok
I nic już wtedy nie wiem
Dlaczego tak się boję
Że gdy otworzę oczy
Za mglistą rosą wspomnień
Nic nie zobaczę
I ciebie już tutaj nie będzie
A kiedy znów je zamknę
Serce spowije ciemność
Zimno lodowate
I słowa raniące sztylety
Byłaś jedynie chwilą
Już nic dla mnie nie znaczysz
Kochałem zawsze inną
Niestety
Chcę wołać!
Jaskółki pocałunków
Blokują mi gardło
Wciąż je czuję na wyschniętym języku
Są słone, trujące, smakują pogardą
Chcę krzyczeć!
Lecz milczeń coraz więcej
Pod naszymi stopami
Otwierają się przepaścią
Odchodzisz czym prędzej
Moje serce to poligon
Twoje palce spust wciskają
Usta wciąż się krzywią
Oczy odwracają
Pajęczyny myśli
Oplatają skronie
Jesteśmy kłamstwem
Oszukiwaliśmy rzeczywistość
Ścigaliśmy się z czasem
To było nieuchronne
Koniec
Pozostały zimne dłonie
Znowu płaczę
Chyba oszalałam
W lęku umiera mi nadzieja