wilczyca wilczyca
sie
10
2022

W świecie przeżartym złem nadzieja świeci mocnym blaskiem, niczym latarnia morska pośród nocy

Klif i plaża nad Morzem Bałtyckim.

Nigdy nie wiesz, ile czasu ci zostało

Ta latarnia wciąż na mnie patrzy z wysoka, wciąż mnie obserwuje. Ona jedyna wie, co nas łączy nierozerwalnie ze sobą, ona wciąż o tym pamięta.

Hej, hej

To już pewne. Starzeję się. Dni mijają, jak mrugnięcie okiem, tygodnie zlewają się w miesiące, a miesiące galopują jak konie wyścigowe zdobywając metę końca roku zbyt wcześnie. A przy tym często gubiąc jeźdźca po drodze. Znowu wypadłam z siodła, chociaż tylko na moment, jednak był to bolesny upadek, który na moment wydarł mi powietrze z płuc. Ludzie!

Druga noc z rzędu zjawiła się z niezapowiedzianą imprezą. Na pierwszej dj była moja młodsza odnoga serca, na drugim choroba. Jak mnie wzięło ok. 1 w nocy, tak odpuścić nie chce cały dzien. Powiecie, że to normalne, zdarza się. Ale nie kolejny raz w ciągu roku. I żebym tak nie mogła zwlec się z łóżka?! Ja? Oczywiście, że z niego zeszłam, w końcu mam dwa małe stworzenia na pokładzie swojej łajby, ale to było jak droga krzyżowa na kolanach. Szutrowa deiga krzyżowa! Mój staruszek mówi, że będzie tylko gorzej, jak nie uspokoję tego stworzenia w piersi, które nadaje rytm moim krokom.

A zatem starzeje się, a czas mnie nie lubi i nie ma zamiaru okazać odrobiny litości. Wielkimi krokami zbliża się nasz wyjazd do Lublina i uświadomiłam sobie ostatnio, że jedziemy tam w tym samym czasie co rok temu. Zataczamy kółeczko. Ale o tym nie dziś.

Dzisiaj, z racji wciąż trwającej bezsilności, zabieram Was w dalszą podróż po Pomorzu. Poznacie jedną z latarni morskich oraz piękną plażę, jak z egzotycznych krajów. Zjecie niezłe spaghetti, dość dobre aczkolwiek przesłodzone gofry i lody. Poczujecie morską bryzę na twarzy i ciepły piach pod stopami. Jesteście gotowi?

Zaczynamy!

Pogodę mamy typowo morską. Rozbierające słońce i chłodny wiatr, który zmniejszył temperaturę o kilka dobrych stopni, tak mniej więcej do sobotniego popołudnia. Toteż po śniadaniu i porannym treningu zabrałam Pazury w góry. No dobrze to był pagór. Oczywiście, że trenowałam na urlopie, a co! I to nawet ze starszym dziecięciem kibicującym, ćwiczącym różnież i sprawdzającym moją wytrzymałość. Jest tu jakaś mama ćwiczącą z dziećmi? Moje młodsze, gdy robię odwrócony plank albo stretching biegnie do mnie z daleka (raczkuje w trybie maxi sprint), z bananem na twarzy i rzuca mi się w ramiona, robi z brzucha bębenek albo studiuje to miejsce, które w życiu płodowym satanowilo punkt połączenia z matką.

Za to starsze różnie. Czasem poćwiczy (trochę rzadziej bo „ćwiczenia są już za trudne”) czasem poleży obok i zadaje mi tysiąc pytań akurat, gdy zaciskam zęby i modlę się, żeby dotrwać do końca serii albo wchodzi pode mnie, gdy robię plank! Znacie to?

Ok. Więc to wszystko miałam rano, a potem pojechaliśmy do urokliwej wsi oddalonej od Wapnicy o 17 km. Leży ona w otoczeniu lasów sosnowych (są tu też dęby i buki), na Wyspie Wolin, na skraju Wolińskiego Parku Narodowego. Liczne szlaki piesze i rowerowe (więcej o nich tutaj) zachęcają do wycieczki w ciszy. Ponadto na szczycie jednego z leśnych pagórków stoi latarnia morska Kikut, a u jej podnóża roztacza sie przepiękna plaża.

Z jednym dziecięciem za rękę, z drugim w nosidełku ruszyliśmy w stronę latarni czerwonym szlakiem. Moja wilcza dusza wzdychała z zadowolenia. Las wyglądał bajkowo i mrocznie, jak z opowieści o Jasiu i Małgosi, albo Królewnej Śnieżce. Był magiczny i jeśli istnieją fantastyczne stworzenia na pewno mają swoje domy właśnie w tamtym miejacu.

Skierowaliśmy się na latarnię. Podejście jest miejscami strome i pierwsze skojarzenie, jakie przywiodło mi na myśl to Bieszczady (możecie sobie wyobrazić, jak głośno wzdychałam z zadowolenia). Latarnia Kikut stoi na wzgórzu o wysokości 75 m n.p.m. Niby nic spektakularnego, ale jak na spacer z małymi dziećmi jest ekscytująco. Co ciekawe początkowo była to wieża orientacyjno widokowa, którą przerobiono na kandelabr morski w 1962r.

Musicie wiedzieć, że nie jest to zwyczajna latarnia. O nie mili Państwo! Kikut to jednocześnie najniższa i najwyższa latarnia morska naszego wybrzeża. Najniższa ponieważ sama wieża ma 18,2 m, najwyższa, gdyż stoi ma wspomnianym wzgórzu i wysokość światła sięga 91,5 m n. p. m. Prawda, że interesujące?

Zatem weszliśmy na górę. Niestety, ze względu na fakt, że latarnia jest w pełni zautomatyzowana nie udostępnia się jej zwiedzającym. Warto jednak wybrać się na wycieczkę i wdrapać na górę, na której stoi Kikut, aby zobaczyć jego potęgę i piękną starą cegłę, z której został zbudowany. U szczytu przygotowano miejsce, gdzie można odpocząć, porozmawiać, napić się wody przed dalszą wędrówką. My weszliśmy, zrobiliśmy kilka zdjęć, przepakowaliśmy plecak, napoiliśmy dzieci i zeszliśmy w dół do rozwidlenia, z drogą na plażę.

Trudnym momentem jest zejście czerwonego szlaku w stronę Wisełki i skrzyżowania z czarnym szlakiem (kilkadziesiąt metrów) tu jest stromo i wyboiście, wózek lub rower będzie trzeba nieść. Ale naprawdę warto zadać sobie nieco trudu.

Plaża w Wisełce jest przeurocza. Morze powitało nas złowrogim rykiem spienionych fal. Woda miała kolor szaroniebieski, a błękitne niebo nad nią malowały przeciągłe obłoki, między którymi wyglądało słońce. Ciepły, czysty piasek łaskotał podeszwy stóp, kryjąc w sobie wyszlifowane kamienie, muszelki i wodorosty, ślady głębokich przypływów. Przepiękny krajobraz dopełniał wysoki klif, a jeśli pójdziecie wzdłuż plaży w kierunku najwyższego polskiego klifu Góry Gosań, zobaczycie kamienisty brzeg oraz wielke głazy na brzegu morza, zwane Głazami Piastowskimi. My nie doszliśmy do tej części, ale to nic straconego.

Wisełka to idealne miejsce dla ceniących sobie ciszę, spokój i kontakt z przyrodą. Aby się do niej dostać nie zaczepiając o latarnię, trzeba przejść 1200 m nierównym terenem, toteż nie jest ona bardzo oblegana, wygląda trochę dziko, a woda morska jest nieco cieplejsza niż w położonych bardziej na wschód letniskach polskiego wybrzeża Bałtyku.

Och co będę Wam więcej opowiadać, przecież każde słowo mojego wpisu kipi zachwytem :)) A dla niedowiarków killa zdjęć na dole 👇

Warto wspomnieć, że Wisełka posiada jeszcze jedną plażę, która znajduje się na południu miejscowości przy niewielkim jeziorku o tej samej nazwie. Przy tej plaży działa wypożyczalnia sprzętu pływającego (żaglówek, rowerów wodnych, desek windsurfingowych). A zatem atrakcji całkiem sporo, a miejsce przepiękne.

Po tak długim spacerze należy się pyszny obiad. Polecamy pizzerię Desperados w samym centrum Międzyzdrojów. Mają dobre makarony i mega porcje. Co do lodów i gofrów wybór jest nieco przerażający. My poszliśmy za poleceniem kuzynki i próbowaliśmy deserów w budce przy wejściu na drogę prowadzącą do plaży. Gofry w ogóle mi nie podeszły, moj mąż smaży lepsze, a porcja bitej śmietany zabijała smak, połowę swojej więc oddałam mężowi. Za to lody były smaczne. Tutaj więc nie pomogę. Po prostu idźcie za głosem serca oraz węchu i wzroku i testujcie.

Na koniec tradycyjnie zdjęcia i utwór. Trochę smutny o morzu tym prawdziwym i tym „może”, które czesto obmywa falami brzegi naszych żyć wymazując z nich szanse na coś pięknego. Jednocześnie dając nadzieję, że może nie wszystko jeszcze stracone.

Czas konczyć. Odezwę się z lubelszczyzny.

Adieu!